Kartky - Jestem lyrics

Published

0 125 0

Kartky - Jestem lyrics

[Intro: Kartky] Znowu nie wiem, co mam napisać Boli mnie cisza, kiedy przeznaczenie znowu ubliża Każdemu z nas, wartemu więcej niż każdy z was Stawiam na szali rap, bo jestem jak nigdy Mogłem to szybciej zrozumieć, noce na darmo, bo poszła z innym I dziś nie zasnę Żyję na oślep i to najgorszy możliwy film Czytanie z ruchu twoich warg nie jest łatwe, jest jak zawsze [Verse 1: Kartky] To moja wiara w mity i fakty, i wszystko na raz Mam burdel w DNA, jestem sam, piję od rana Kwity i każdy, kurwa, Pan Nikt, a dalej warczy Torby na ośce dawno wyparły nowe kompakty Mam w planach dom z dala od stron smutnej patolki Hotel Mercure? Co, kurwa? (wow) Tak zwane wtorki Każdy to lubi, a mi pierdoli: "jak tam Bukowski?" Nie wiem, poczytałem tylko ze dwie, potem kielonki Trochę się męczę, gdy nie widzę dumy nad sens I wierzę w dobrych wariatów jak w manę, jeśli ją rwiesz Nie lubię podłych chłopaków i zawsze stawiam się nad Bo gubię kontrol po braku wrażeń i smaku zła Biorę ekipę i znikam, załoga nie może czekać Znowu nas klepią po plecach, my - zawijamy na desant (co?) To tylko nasze marzenia Bo chcemy dać ci więcej niż "elo, mordo", "co tam?" i "siema" [Hook x2] (Jestem) Znowu próbuję się nie dać Możesz w nas strzelać, możesz nas jebać Nie mamy planów, za plecami sramy na blichtr Gdzieś między swoim niczym a waszą drogą na szklany szczyt Jestem! [Verse 2: Świnia] Tamte szczyle dzisiaj widzę Hłaski okiem I zawsze z nimi wychylę, czy pod rosół, czy pod blokiem Nawijamy do butelki: (zrobić studia), znaleźć pracę Nawijam z pamięci, ale, kurwa, chcę ten papier Wracam do domu, błędnik mi szaleje, więc się kładę I nie słyszę rozmów, i przez błędy tracę równowagę W końcu wstaję i się gapię, jak maszerują chodnikiem I się cofam w czasie: mały facet, mniejszy niż tornister (jestem) Zajebana sterta kaset, ZIP-y z Peją na ripicie Dzisiaj to ja mogę nagrać jej "Bity, rymy, weekend" Jemu Grechutę z Anawą , dla niej trochę rapu Niedaleko pada jabłko, w malinowym chruśniaku Powita mnie ciepłą strawą, dając szczery uśmiech Że choć widzimy się rzadko, dziś spokojnie usnę Spełniam marzenia, kiedy o niej myślę przed snem Bo bez niej mnie nie ma, choć teoretycznie... (jestem) Bo bez niej mnie nie ma, choć teoretycznie jestem Bo bez niej mnie nie ma, choć teoretycznie... jestem! [Hook x2]