Kamska - Ain Eingarp lyrics

Published

0 117 0

Kamska - Ain Eingarp lyrics

[Zwrotka 1] Nie było mnie trochę, odchorowałem WBW, jebane ambicje Tak jak Sobieski przeszedłem Karę Zwrotki spaliłem wraz z poprzednim dyskiem Wylewam złość, lecz alko nadrabia Bo płyny tu muszą być uzupełnione Znowu najlepszy, a hajs się z tym zgadza Byś postawił banknot, że wyjdę na swoje Moje uczucia to ciągle dionizje Na uczcie Platona jadły mi z ręki Głębokie rozkminy i potrzeby płytkie Tu świata sprawiają, że przechodzę męki Trzeźwe spojrzenie przepiło wszywkę I tak jak Znikomek mam w sobie dwuznaczność Pozwól bym wierzył, że może uniknę Porażek życiowych, bo czuwa opatrzność Biłem z myślami się tutaj tak często Że mój sekundant w końcu rzucił robotę Komfort psychiczny mam teraz tu przez to Że pisząc te traki nie myślę co potem Nie mogę dać nogi jak Jasiu Mela Gdy wchodzę na szczyt to sajko mam z boku Chociaż ta presja mnie ciągle tu zżera To miej mnie na oku, nie stanę z boku [Break] Zwierciadło Ain Eingarp pękało ze śmiechu Gdy widziało wszystko co teraz osiągam Jestem Filipek i sam już tu nie wiem Czy to plan jest na życie czy jeszcze spontan Książki po nocach i alko od rana A każda z tych twarzy wyraża mnie Coś mam tu z Puzo, coś z Cortazara Mieszanka pozwala bym rozjebał gre Tak jak Bukowski mam w sobie historie I knykcie rozdarte przez bójki z losem I więcej już wiosen, nie jestem młokosem Gdy idę za ciosem, by witać się z sosem Kilka lat za mną chudych czy grubych Znajomi pytają czy mam pomysł dobry Żyć tak jak oni jeszcze tu nie chce Wpierw muszę sobie coś udowodnić [Zwrotka 2] Latam na bicie, flow kadry skoczków rozkmiń to stary Jestem tak dobry, nie potrzebuje już kurwa pochwały Łowię okazje, jak Artemida nim wsiąknie mnie ludzki Alzhaimer I skończę tu z rapem, jak moje liryki zaczną się robić ban*lne Moralny kadłubek, wciąż nie na rękę są sprawy proszące o angaż Moralny kadłubek, czuję niezręcznie się wtedy, gdy kurwa ta prawda zagląda mi w oczy Dopalam tu szluga choć życie mi kiedyś dało popalić Mimo bycia na fali, neonów na sali i ludzi, co wiwatowali Nie piję jak kiedyś, chore te czasy, za dużo w nich było złudzeń Flaszki jak panny które kochałem, chwila i nie ma już kurwa drugiej Dziś tu jestem smutny, teraz gdy pisze czuję to kurwa najlepiej I jedyne czym umiem się cieszyć to chyba tym autorytetem To spowiedź masy, tylko czasy minęły, gdy żyły tu gangi Majki i walki, chcę życie jak z bajki, bo jestem wciąż lepszy niż inne marki Mam ciągle plecy u ziomów, co zawsze są ze mną, gdy rzucam panczlajny Mam ciągle plecy u ziomów i twardy kręgosłup moralny [Break] Wznieś łapy w górę, wchodzi Filipek I przypatrz się dobrze mojemu CV Nie do ruszenia od czasów tych bitew Mam immunitet, usprawiedliwi mnie Pasja włożona w to wszystko Bo parę mych błędów ciągnie się za mną Jestem tak blisko, nie mogę przysnąć Idę po swoje tu z czystą kartą [Zwrotka 3] Wziąłem na kredyt tu zaufanie Choć stracić je w rapie to jest chwilówka Nie strace go tutaj przez zaniedbanie Bo stać mnie na więcej niż tylko się wkurwiać Chcę tu odmiany jak Marek Kondrat Wśród ludzi co mają od zawsze problemy Z byciem jak Misiek Koterski, a pierwsi Wyciągną swą dłoń gdy ujrzą tantiemy Idę na górę, Maslow nie przewidział że chce czegoś więcej niż pieprzyć i żreć Szczęście to przydział, co 5 je widział Lecz sens mój zakłada, że będę je mieć Całe me życie to wejścia na free Wszystko jest dobrze gdy trwają owacje Bo jak nie ma krwi i mijają dni To zaraz powstają nowe komplikacje Tekst - Rap Genius Polska