Kali (PL) - Latawica lyrics

Published

0 425 0

Kali (PL) - Latawica lyrics

[Zwrotka 1] Puka do drzwi ktoś pytam ki chuja, to ona Wypiszczona gwiazda osiedlowa - Mariola Wtacza do środka opięte jensami sranie Za nią perfumy tanie, kupiłaś banie? Chcę mi dać całusa, ale skalane ma usta Zna je cała dzielnia dozorca pchał tam fallusa Zawsze bezczelna, wyszczekana, tępa, pusta Ale jebać to, ziomuś dosłownie trafia w me gusta Pyta co u mnie, mówię, że nudno jak w trumnie Macham białym pakunkiem, czy przycupnie kreskę fuknie Na dwie nogi wciąga sztukę i już sadzi na mnie pukiel Ej weź pyrnij się przez kuchnię, umyj szklanki, tam są brudne Kroczy zgrabnie jak ewangelista Szczuje ciałem fakt jest zajebista Mokre dłonie i mokra jej Dobra dam jej po co przyszła [Refren] Kto wypije całą Twoją kirę - To Latawica Kto się wije za koks i maryję - To Latawica Kto pianę ubije na dwa kije - To Latawica Poznaj piękną żmiję, która w środku gnije - Latawica [Zwrotka 2] Oblizuje się jak kotka po szklance mleka Pyta znów gdzie ta koka, bo czas ucieka Mam gest, sypię pokarm, kolejna teka Ta klaszcze jak foka - ejej to nie dyskoteka! Porobiona się przeciąga, nago kocie grzbiety Czeka na główne danie, kiełbasa nie kotlety Daleko do mety więc sięgam do szuflady Viagre popijam łychą dla pewności, że dam rady Nim przejdziemy do meritum w gardziel leję kilka głębszych Ona znów sięga po Jagełłę jak pies gończy węszy Ty to masz chyba dziołcha w nosie uchodźcę z Kolumbii A ta mówi, że to lubi, wystrzelony teletubiś Sięgam do szpady, płonie konar, a nie suchy badyl Nagie zapasy bardziej pikantne od enchilady Diabeł nie nosi prady tylko skórę po solarium Trzy paski i air maxy, osiedlowe stadium [Refren] [Zwrotka 3] Zawsze głodna, najlepsza śląska parzona Pewnie płodna, ale ta putana nigdy żona Szuka suka, ciągle się puka na pohybel Przegrana sztuka, wnętrze brudne jak kibel łączy nas nie tylko marna koka Brak perspektyw, kokę łychą zapija Ten sam jad w nas, kąsamy jak żmija Toksyczny skład, złość płynie w żyłach Po maratonie oboje patrzymy tępo w sufit Leżymy w odległości wypalamy mocne szlugi Nie szukamy miłości nie wierzymy w nią jak duchy Dzwoni wajcha, zaraz będzie, weź ubieraj ciuchy Masz tu coś na ruchy i zawijaj się czym prędzej Wsadź se do żopy palec szloro, równo trzymajcie lejce Więcej Cię nie będzie? Skończ, nie będę wzdychał Jak zgłodniejesz to zadzwoń u mnie zawsze pełna micha [Refren x2] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]