Kabanos - Baleron W Kartoflach Pod Keczupem lyrics

Published

0 574 0

Kabanos - Baleron W Kartoflach Pod Keczupem lyrics

Mój pokoik taki malutki Drzwi pozamykane do całego świata Chciałbym więcej, bardziej i mocniej Jestem ptakiem, który nie potrafi latać Gdzie ja jestem, halo jest tu kto? Czy ktoś mnie słyszy? Jeżeli mnie słyszysz, odezwij się Mój pokoik nie ma okienka W kącie leży stara, zardzewiała łyżka Na stoliku pusty talerzyk Po podłodze biega przestraszona myszka Pomocy! Czy ktoś może mi pomóc? Nie wiem gdzie jestem Proszę, pomóżcie Mój pokoik zimny i obcy Wielkim kłamstwem przezroczystym Jak powietrze Jest wydęty, pękają ściany Takie kłamstwo nie jest w stanie Więzić wiecznie Błagam wypuśćcie mnie Obiecuję, że nikomu nie powiem, naprawdę Wypuści mnie ktoś? Halo, no do jasnej cholery Kto, kto, kto mnie tu wsadził Narzucił, nakazał, wyzyskał, zdradził Żar, żar mojej miłości Gaszony przez ich puste wartości 10% z życia wzięte Proszę o resztę, gotowy jestem Zedrzeć z siebie twardą skórę Szukać, błądzić, malować chmury Tam daleko odnajdę siebie Tam daleko prawdę wygrzebie Runie mój świat, oburzę się wielce To mnie uwolni, odpuszczą lejce Co mi wpoili, nie ma już sensu Nigdy nie miało, widzę to wreszcie Nie wierzę, że Baleron jest Potrzebny mi Bym godnie żył Nie wierzę, że Keczup to krew Nie boję się Już nie nabiorę się Nie jestem lalką, nie chcę Być plastikowy, nie chcę Nie jestem piłką, nie chcę Biec, gdzie mnie poślą, nie chcę Nie jestem ścierką, nie chcę Wycierać mebli, nie chcę Nie jestem ślepy, nie Wierzyć w bzdury nie chcę Misie są dobre Misiaczki twierdzą, że Niebieskie słonie Lewitują pośród drzew Misie są dobre Niestety mylą się Niebieskie słonie W ich fantazjach rodzą się Gdy pył opadnie Zobaczysz, że Nie ma bąków Więc żaden nie mógł ugryźć cię Wszędzie komary Które wciąż chłepczą twoją krew Nie ma bata Więc nie potrzebnie bałeś się Koniec to koniec Nie płacz, bo tak najlepiej jest Nic tak nie dziwi, nic, jak prawda Nic tak nie dzieli, nic, jak prawda Nic tak nie uczy, nic, jak prawda Nic tak nie budzi, nic, jak prawda Nic tak nie złości, nic, jak prawda Nic tak nie smuci, nic, jak prawda Nic tak nie leczy, nic, jak prawda Nic tak nie przetrwa, nic, jak prawda Mój pokoik nie ma już ścianek Nie ma dachu, ani drzwi, ani podłogi Widzę kwiaty, chmury i ptaki I rozumiem jaki byłem w to ubogi