k**ing Sk**s - Pistolet do skroni lyrics

Published

0 98 0

k**ing Sk**s - Pistolet do skroni lyrics

Przyłożył mi dziś pech pistolet do skroni Zabiłby mnie Gdyby tylko miał chęć by ogień otworzyć Znana mi śmierć Te kilka chwil, jak mówią stres koniec drogi Mimo to brnę Pochłaniam tlen by ująć treść swoich godzin Ile ich jest? Ile ich jest? Minuty do końca Gdybym mógł o coś prosić to o szluga i ognia Druga koniec tygodnia, kluby, browar i gouda Był taki moment chciałem wbić do środka Idziesz pić czy wyglądać, trzecia opcja Patrze na zegarek jak ucieka mi program Ziomek mówił że dom ma, ponoć to spory format Wiesz dziwki jak Siwiec i zbiorowy orgazm Ja nie idę, moja pierwsza reakcja Weź ty Ostry nie pierdol to impreza jak każda Presje wywiera czas, jak nie teraz to nigdy Nie wiedziałem wtedy, że będę żałować decyzji Taka prawda Wbijamy na rewir, leją zarobasy szampanami po ziemi Po złotych schodach na piętro po wielkie salony - Życia ponad przeciętną naszych dzielnic Willa jak z marzeń Jedenaście sypialni w głowie miga już alert Bo się wyda ten manewr, Boże wybacz że kłamie Jedna chwila po sprawie szybko znikam w niepamięć Amen Pełne kieszenie brat, zwijamy na bazę póki jeszcze nikt nie wie Jak mam ręczyć za Ciebie? Jak nie ręczę za siebie Wokół dupy w bikini, kusi serce interes Gdybym miał tylko wiedzę, którą mam dziś To nie zrobiłbym Tych kilku głupich rzeczy za które wstyd Odczuwam dziś I chciałbym je zmienić, cofnąć czas parę chwil Daj Boże bym zmył Z siebie te grzechy, dotknął gwiazd z całych sił Musimy brat iść, nie zamulaj myślę już głośno Intuicja podpowiada mi, że będzie gorąco Brat, tracimy kontrol, zaufanie akonto To nie ma ściemy, co nie wydostanie się tu na wolność To był błąd! błąd! błąd! błąd! Jeden błąd! błąd! błąd! błąd! To był błąd! błąd! błąd! błąd! Jeden błąd! błąd! błąd! błąd! To był błąd, trzeba było iść Nie wiedziałem, że gospodarz już dzwonił na psy Głupota nie spryt jeśli chodzi o kwit Awantura, kto zawinął się do domu i z czym Ciśnienie wzrosło gdy odkryją, że to my Będzie sajgon i pogrom Szybko przez okno, ogrodem przez płot do taksówki Tyle nasze szczęście, weź ochłoń Wbijam do domu, dziękując Bogu Czułem się tak jakbym miał jakiś powód Znał jakiś powód i bał się że znowu Chęć posiadania odebrała mi rozum Cicho w spokoju, mój z szatanem sojusz Słyszę ktoś jest w mieszkaniu Idę wolno od progu, nie poznaję głosów agresywnego tonu Przez drzwi widzę psy. Kurwa! Wypadł mi dowód Przyłożył mi dziś pech pistolet do skroni Zabiłby mnie Gdyby tylko miał chęć by ogień otworzyć Znana mi śmierć Te kilka chwil, jak mówią stres koniec drogi Mimo to brnę Pochłaniam tlen by ująć treść swoich godzin Ile ich jest? Ile ich jest? Ile ich jest? Ile ich jest? Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska