Junes - Nie-smak lyrics

Published

0 167 0

Junes - Nie-smak lyrics

[Verse 1:Junes] Czuję niesmak wśród ludzi w komunikacji miejskiej Wszędzie tłok i śmierdzi i czuję, że też śmierdzę Kurwa, moje auto stoi znowu u Bogdana Mija miesiąc to jebana czwarta naprawa W rapie podobnie sztynk wszechogarniający Ja chcę tylko pić i palić jak Bourdain Anthony W życiu jest jak w kuchni (co?), sam się ograniczasz Ale półprodukty zjedzą nawet (Pezeta), weź nie pytaj Nie chcę dissować nikogo, kogo słuchałem kiedyś Choć jak wpadam do baru wypierdalam ich z talerzy "Weź wyjdź, bo Cię frytki", znasz kontynuację Masterchef tej rozgrywki, mów mi Gordon Ramsay Dość mam tej żenady, to mnie nadal rozwala Choć większość ludzi lubi tu smak kebaba z centrala Moje kubki smakowe mają niską tolerancję Wiele rzeczy mi smakuje, polski hip-hop najmniej [Verse 2:Konik] Jestem anonimem w polskim rapie Lecz widząc z oddali anonimów na gali ich boksuję jak Ali Żyjemy w dobie portali co pozostawia niesmak One nas nie przenoszą, lecz przykuwają do krzesła Gdyby tak wszystkie krzesła podłączyć pod prąd To nad całym światem uniósłby się wielki swąd Świat jest niesprawiedliwy, niektórych spotyka dno Jak Berbeke, Kowalskiego w którym trzeba oddać hołd Dziś dzieciaki wolą alko i zapalić zioło Ja w ich wieku wolałem wyskoczyć na piłkę na bojo Krzyczeć w niebiosa gdy nad głowami leciał samolot A na sylwka zawsze był otwierany piccolo (ooo) Dziś nie ma szans na to Żeby z kaset w walkmenie znów leciała Molesta Więc czas oddać się wspomnieniom i fotografiom Bo gdy spoglądam wokół pozostaje tylko niesmak [Verse 3:Enson] Ten importowany nowy nurt u połowy raperów PL Biega w ortalionie, ma tribala na ramieniu I niewielu wypłynie, bo nie mają tyle oleju w głowie Pod etykietą nowe, chowają nieudolne rapowanie, ale chuj Hejtujemy wykonanie, a nie nurt Nie kumają tego ani trochę, new-ery na widowni Jak dam takie poglądy na podkładach tego typu będę mało wiarygodny Na drugim biegunie mam weteranów, mają focha Na Amerykę, bo jeden i drugi nie taki rap pokochał To mają lipę, jak fani dla których raper to Raper dopóki nie trafi do radia Lub na youtube nie pyknie mu bańka Nie robię rap-religii, fejmu nie ogarniam Niepodobny do Donatana ani do Natanka Flotę mi rap da jak produkt ulokuje Dlatego jak to rapuję mam minę jak logo Nike'a [Verse 4:Łozo aka Pitahaya] I'm the bad muthaf**a bo sporo mnie wkur SSG zgięte w pół ich nocne łuuu Wbijam w klub, setka rur jak z p**noli I pindoli taka, że ją boli, że chcą ja pindolić W roli MC, tępi i nadęci, ta scena Jest prawdziwa jak freestyle który w Płocku dał Dena Hipokryzja się wylewa zza kołnierza ogółu Na fejsbuniu "my man", w realu ma cię w chuju I ten cały SWAG, cokolwiek to oznacza Tylko gej się podnieca gdy przebiera w szmatach, ej Co ci ludzie mają w baniach to nie wiem Na portalach jak zbiornik walą gruchę pod siebie I to całe pierdolele, CHWDP itp Gimby walczą z systemem #Sex Pistols, PSP Nie-smak Czasem słów mi brak, ten świat ma w tytule Family Guy [Cuty: Dj Danek] Ten klimat nie jest we mnie, ja jestem tym klimatem Pamiętam, to było jakiś czas temu Jestem taki jak ty, jak setki tysięcy chłopaków Ja niosę pochodnie, nie chcesz zgubić się chodź ze mną