Junes - Powiedz mi lyrics

Published

0 149 0

Junes - Powiedz mi lyrics

[Verse 1] Siema, jestem Junes, daję znów to na werblach Wkurwione podwójne lecą w ruch po arteriach Brud nawarstwiam, jak piszę o sobie Brudna warstwa liryk wzbudza mizofobię Roztrzaskałem tablice, przykazania na nich Chcę świat nienawidzieć, a nie go naprawić Mówisz że to złe, ale znów tak postąpię Mnie ogarnia śmiech, dawaj, usiądź koło mnie Do wódki nie siadam, ale Ty ją wypij Za mądry dla głupich, za głupi, by żyć Życia rozkurw na łopatki nas kładzie Jak nie kładą hajsu ludzie na podatki w Warszawie Ty zastanawiasz się, czemu znów zjebałeś Gdy spełnione marzenia są już niechciane Gdy życie Twój los odmienia przez przypadki Żałujesz, że gdzie indziej jest mniej koniugacji Nie pytaj, czy warto dalej żyć tu Kiedy równasz ceny do niemieckich w Lidlu Gdy bijesz się z myślą o emigracji Nie wiesz, czy to brak jaj, czy patriotyzm A może to lenistwo, jak na to patrzysz Bo zacząć od zera to tylko kłopoty [Verse 2] Powiedz mi, kurwa, po co żyć tak bez sensu To jak pisać testament bez spadkobierców Ten kraj jest martwy, spójrz po politykach W polskim wegetacja synonimem życia U mnie rap to spowiedź, którą Ty mi dajesz Choć brak mi patentu na rozgrzeszanie Ja słucham Cię uważnie, jakie masz tu wyjście Nieoznaczone są te ewakuacyjne Ty patrzysz, czekając aż zamilknę Mija czas w klepsydrze, wywieszam klepsydrę A hardkor dzieli i łączy na raz To jak głos Marysi, gdy śpiewa "spierdalaj" Prawi nihiliści miłością do Polski pijani Dobrani na zasadzie przeciwności I jak mam traktować wizje napraw kraju Jak ich deklaracje mnie rozśmieszają Ty nie pytaj mnie, czy jest tu coś więcej Linia życia Twojej dłoni jest tylko wersem W Polsce kocie łby to ludzkie czaszki Ludzie powszednieją, mówiąc "trudne czasy" Wchodzę brudnym butem, to nie Tinker Hatfield Moje teksty to nie efekt wyobraźni Teraz mów, co jeszcze Cię boli, ziomeczku Odbezpieczam granat i się bawię zawleczką