Junes - TrueSzczur lyrics

Published

0 119 0

Junes - TrueSzczur lyrics

[Verse 1: Kidd] Ślizgiem z disco wchodzą w rap, ja od lat hardcore punk Prawda boli jak Pro-Pain, ale nie ten, który znasz Taki gaz - jak rozpiszesz, wyjdzie C three H eight Musiałbym ci wytłumaczyć, b**h, I see who's fake Taka jazda, że narażasz się nam każdym trackiem Robię rap 12 lat - myślisz, że Cię nie przewidziałem? Jesteś albo grubasem, co odcina kupony Albo cieciem, co się boi pójść do pracy, sorry Taka prawda, jak to rzucę to mam czas na rodzinę Twoja rezygnacja jebnie Ciebie w gnój automatycznie Pobądź swoim nazwiskiem, pokaż ile możesz zdziałać Porzuć ksywkę i sponsora cebulaka (tatafana) Mówię nara jak Mar, dla którego znajdę czas Nawet gdyby najebany rzucał we mnie butelkami Taka faza, że gdy kładę się spać, łapie mnie wena I rozkmniniam: "How the f** do you pronounce licencjat?" [Verse 2: Jeżozwierz] Dziwko, gadasz bajki jak wzgórze Salve Regina Pit-stop się upomina, bo tył się dymić zaczyna Ja - partyzant, praktyka - do dynamika przy półce Mieliśmy trudniej, teraz durnie robią turniej Wstaję o 6, idę, kurwa, zarabiać Trutnie o 6 w poduszkę wbijają mazak Mam fanów grupę, nie hordę jak perska armia Nielojalna wataha co sezon zmienia włodarza Mówią: "Preorder wbiłby na OLiS" Trudno, chuj w słupki popularności Tłoczymy nośnik, on z poczty wpada na głośnik Tymczasem prosi patrzą na głodne bloki Czerpią inspiracje do bajań na bębnach Christiany Anderseny - jak w PRO8L3MACH temat Skreślam pierdoły jak z czarnej listy ksywy Generał Jeżowski, biją dzwony, Legion przybył [Verse 3: Junes] Mój rap to nie jebanie czy horoskop tarota To słowa powiedziane ziomkom na blokach Te słowa - jak kamień - trafiają winnych Gdybym nie był sobą, nie byłbym nikim innym Street credit - mówiąc o ulicy, wpieprzasz anglicyzm Moje solo to jak solówka na ulicy Nie mam czasu dla pizd, też bym został raperem Ale zdążyłem wyrosnąć z krótkich spodenek Życiem daję świadectwo z wyróżnieniem Twarda ziemia, nie mylę nieba z podwyższeniem Jak stoję na scenie, jak myślisz inaczej To i tak patrzę na Ciebie z góry, Panie raper Tępe pizdy sieją ferment, chcą wybrać nam życie Mądry internet, póki kwit dają rodzice Na tyle podziemny, na ile zechcę, jebać I chuj mnie obchodzi, co powiedział ten pedał