[Zwrotka 1] Miasto świeci na mnie, nic mnie nie wkurwia Gdyby rap mnie zajmował w oczach stanęłaby furia Tak luz mam ziomek, nie pluje do lustra Z podniesionym czołem i nie ważne co Bóg da Kierowała mną czysta destrukcja świat sprzymierzeńcem a nie dawno mnie wkurwiał Jestem sobą nie po to by se zbijać piątkę Tyle lat tu się biłem o rzeczy nieistotne Tyle lat wciąż szukałem problemów że aż żałowałem nawet swoim bliskim uśmiechu Jak skazaniec poza więziennym murem Próbuję po latach ten świat zrozumieć I nie wiem czy żyć się kiedyś tu nauczę Ale prędzej się zabije niż tam kurwa wrócę Nie w temacie wygrywanie życia rapem Jebać cukierkowy rap pełen larw jak wawel Stoję w studio wreszcie na swoim miejscu Jeszcze dwa lata temu byłoby to bezsensu Jeszcze dwa lata temu bym to tylko zepsuł Wypełniłem wreszcie tym swoją lukę po sercu [Skrecze DJ Te] [Zwrotka 2] Wielu mówi nowy Junes to już nie to samo Gdyby mogli to kurwa by nasrali mi w tożsamość Sam staram się zrozumieć, ale tego mi nie dają Gdybym był taki sam to bym się kurwa zabił Moje życie to mój cyrk i moje małpy Ale nigdy nie zezwierzęcę tej relacji To świat krwi i stali tak prawdziwy, że boli A nie dawno te światło mi dawały monitory I chuj wbijam w to czy to pretensjonalne Jebać rap, moje życie jest najlepszym punchlinem I staramy się grać profesjonalnie Choć zazwyczaj latamy na innym kan*le Mówię bez zawiści pierwszy raz w życiu Wypadam z bitu,- nie reguluj odbiorników Właśnie teraz patrzę na to z daleka Pierwszy raz stawiam czoła zamiast znowu uciekać Choć w zamknięciu psychiki jestem kurwa ekspertem To zamykać się na świat nigdy nie chcę Jeszcze dwa lata temu bym to tylko zepsuł Wypełniłem wreszcie tym swoją lukę po sercu [Skrecze DJ Te]