Junes - f** the fame lyrics

Published

0 179 0

Junes - f** the fame lyrics

[Intro: Junes, Pih] Junes, Pih, No Name Full Of Fame f** the fame, chłopaku Taki numer nagrywa się tylko raz w życiu, raz w życiu, kumasz? [Zwrotka 1: Junes] Nie mam dwudziestu lat by mnie wciąż to bawiło Wielu z was za ten hajs pewnie by się zabiło Wielu z was za ten fejm, raczej jego namiastkę Zgięło by kark i pogłaskało wydawcę Ja nie jestem pewien czy stąd nie spierdolę Kurwa mać jaki rap, raczej bicie w mur czołem Teraz w sieci, dzieci mi pierdolą że przesyt No to ten numer pewnie powinien ich cieszyć Już mam dość, pierdolę swój hajs inwestować Chociaż sprzedaż płyt można mierzyć w kołach Choć daleko zaszedłem po jebanych schodach To na koniec niewielu nadal rękę podam Jeden szuka hajsu z rapu, drugi siebie Ja nie pytam bo co słychać to już nie chcę wiedzieć Czaisz - każdego kupisz, styka zapytać Ale nie ma naklejek z ceną na moich płytach [Cuty 1: DJ Perc] Miałem napisać to wczoraj, ale piszę dziś[...] Nawijam o tym co dziś cieszy i wkurwia[...] Ja nie mówię szeptem, gdy mówię kim byłem[...] Miałem to rzucić a znów wchodzę do studia[...] [Refren: Junes] Czekałem długie lata, by tu wrócić Jak wróciłem to nic nie jest tak jak trzeba Więc przyszedł czas ten stolik wywrócić I cały ten kurwa bajzel rozjebać [Cuty 2: DJ Perc] Nie wpadłem by mnie kochał tłum, czy po koronę[...] Ja zawszę będę mówił o tym, co sami widzicie[...] Nie obchodzi mnie kto widzi siebie na tronie[...] Ja robię swoje i znam znaczenie tego co robię[...] Nie wpadłem by mnie kochał tłum, czy po koronę[...] Ja zawszę będę mówił o tym, co sami widzicie[...] Nie obchodzi mnie kto widzi siebie na tronie[...] Dziś fejm zostawmy[...] [Zwrotka 2: Pih] Ten syf już mnie zmęczył i wiesz co miałem w planach? Zostawić to w pizdu, odejść bez pożegnania Widzę jak się wielu puszcza, wygląda to fatalnie Trochę sławy, krwawy stolec, dziwne życie seksualne Szemrane przyjaźnie, niektórym to styka Ich przeżycie z garbem, ta pieprzona polityka Taka opcja u mnie nie wchodziła w grę Nigdy nie byli mi bliscy, co najwyżej blisko mnie Jebać fejm, twarze czerstwe od cwaniactwa Ja z Ciechanem w ręku i z pogardą do lewactwa Ta nie pasuje, w tym jest moja siła Popatrz na ich rap jak dziwka, ma dziś pielgrzymkę po tirach Jedni pod spodem, inni w górze, tak tu jest Uwierz mi normalka, jak przedmałżeński seks Wielu odda duszę, za fejm i papier I szczerze czekam na pierwszy Coming Out w rapie [Cuty 1] [Zwrotka 3: Junes] Mierzę wszystkich ludzi tą miarą co siebie Więc się nie dziw, że dziś czuję zniechęcenie Na początku rap nas łączył, jak zaczął nas dzielić Pomyślałem sobie jebać, wolę iść na trening Coraz mniej mi zależy, tekst trzeci raz piszę Bo darzę szacunkiem Siwskiego i Tykshte Czaisz dwa poprzednie gdzieś tam zgubiłem W jednym było coś o piciu, w drugim o rodzinie Ale w końcu się jedynie na ten rap wkurwiłem I nie obiecuję że cokolwiek znów wam nawinę Ludzie to świnie, sam bywam skurwysynem Jak stawiasz hajs wyżej, unikam zbliżeń Kurwa, pierwotnie chciałem grać dla podwórek Dziś się śmieję z tego jak bardzo się wczułem Ten pierdolony biznes, kurewski piruet Ja wychodzę z niego jak chcę i kiedy chcę, czujesz? [Cuty 1] [Refren] [Cuty 2] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]