Jamal - To zbyt piękne lyrics

Published

0 403 0

Jamal - To zbyt piękne lyrics

[Zwrotka 1: Juras] Wjazd do nocnego klubu na kozackie balety Muzyka głośno gra, wokół mnie piękne kobiety Przy barze uśmiechnięte twarze moich ludzi Każdy zarobiony i szczęśliwy, nikt się tu nie kłóci Wszyscy moi kumple bawią na wolności W rytm muzyki tańczę z piękna boginią miłości Po całości czuję się jak w siódmym niebie Czuły szept do ucha - słuchaj jedźmy do ciebie Po wypiciu drinków jestem z nią na parkingu Z3 Beta, wsiadamy do kabrioleta Lecimy po mieście chyba 200 na godzinę Za chwile zajeżdżamy pod moja willę Ogień podniecenia zyskuje na sile Piękna się rozbiera, biorę z lodówki tequilę Na górze będzie milej - duże łóżko z baldachimem Chwilę! To zbyt piękne by mogło być prawdziwe Budzę się u siebie chyba spadłem z materaca Jest trzecia w nocy, głowa pęka mi od kaca Zasnąć jest kłopotem, chociaż mam ochotę Nie jest łatwo, zapalam światło i piszę zwrotę [Refren: Jamal, Wigor, Juras] To zbyt piękne by mogło być prawdziwe Czasem takie wrażenie mam mówię wam To zbyt piękne by mogło być prawdziwe Szczęśliwe zakończenia zazwyczaj są tylko w filmie [Zwrotka 2: Wigor] To jest jeden z takich dni kiedy wszystko się udaje Prawą nogą z wyra wstaję, sam siebie już nie poznaję Olśnienia doznaję, zupełnie nic mi nie dolega Kredyt zniknął bez śladu, nic nikomu nie zalegam Dyskusji nie podlega ma kondycja finansowa W oczy rzuca się kwit tuż na blacie uśmiecha się do mnie Zawinięty plik, bez kitu cały rulon Inni za rachunki bulą Ze mną nie ma to związku najmniejszego Przyjemność i rozrywka w ramach obowiązku jednego Nic prostszego, wsiadam do swojego najnowszego Minimorisa W tym przed siebie po ulicach, nie myślę o przepisach Nic i nikt nie ma prawa stanąć na mojej drodze Kiedy to puszczałem wyobraźni wodzę Ostatni przystanek wymarzona sceneria W roli potentata tu gdzie moja prywatna rapowa rafineria [Refren: Jamal, Wigor, Juras] [Zwrotka 3: Juras] Dzielnice Śródmieścia przemierzam w poszukiwaniu szczęścia Niczym książę z warszawskiego księstwa Pogoda piękna - słońce w zenicie Wszystko idzie mi znakomicie, kocham życie Nagle opon pisk, Polonez WI Zajeżdża drogę mi, kurwa fi to psy Otwierają drzwi i wywózka na komendę Psy przeklęte - rozpoznanie ewidentnie Jak Alicja w krainie czarów Po drugiej stronie lustra Siedzi frajerów paru Ja z tego koszmaru chciałbym się obudzić Stoję w jednej linii obok obcych mi ludzi I odczuwam strach, choć nic nie mam na sumieniu Bo nie jeden chłopak przez pomyłkę jest w wiezieniu Na szczęście w nieszczęściu okazałem się niewinny Na nieszczęście w szczęściu do puchy trafi ktoś inny Policyjne mendy wypuściły mnie z komendy Do domu na skróty idę struty z ruchu może Nigdy nie jest tak źle by nie mogło być gorzej Ale mogłoby być lepiej wreszcie Ile razy jeszcze pech pokrzyżuje moje plany Niech to dunder świśnie Oczywiście jak liście z drzew lecą kłopoty Ten dzień zaczął się zbyt pięknie by skończył się dobrze To właśnie o tym [Refren: Jamal, Wigor, Juras]