Jacon - Broń mnie Boże lyrics

Published

0 169 0

Jacon - Broń mnie Boże lyrics

[Refren](x2) Broń mnie Boże, przed każdym złym ruchem Poznałem życie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zawsze tu będzie super Broń mnie Boże, przed każdym złym błędem Nie jestem szczylem, który tak wierzył, że życie to komedia jest, z happy endem [Zwrotka 1] Kumpel się wieszał, w sumie to dwóch - jeden nie żyje W życiu są piękne, ziom, tylko chwile, jak myślisz inaczej to jesteś kretynem Całe dojrzewanie, bary, wyjazdy, numery prywatne, kumple w kapturach Wiecznie w tym Sztosie jak Czarek Pazura, gdzieś obok tam była, chyba, matura Potem wyprowadzka, w tym środowisku się ludziom zbyt często pieprzą litery Połowa marzy o swoim M2, drugich ambicją jest pójść na L4 Nie ma kariery, jest chwilowy hype, wykorzystujesz go z nożem na gardle Jak Ci odbije, w chwilę Cię nie ma, dlatego tak bardzo uważaj na czkawkę Wchodzę na backstage i zblazowani pajace na siłę pozują na graczy Dzieci transformacji, ta, inaczej mi tego nie przetłumaczysz Miny i gesty tak często mówiły, że za chuja do nich tam nie pasuję Później co drugi miał pokerface'a, kiedy zrozumiał, że nie pasuje Never back down, życie się zmienia, często się dziwię Za 4,8 miałeś kiedyś pasek, teraz zawiasy i sąd w perspektywie Never back down, po czasie wychodzi, że życie to matma Gdybym ograniczył procenty na ławce, dzisiaj bez stresu bym opłacał kwadrat [Refren](x2) Broń mnie Boże, przed każdym złym ruchem Poznałem życie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zawsze tu będzie super Broń mnie Boże, przed każdym złym błędem Nie jestem szczylem, który tak wierzył, że życie to komedia jest, z happy endem [Zwrotka 2] Wybyłem z domu i ruszyłem w pogoń na farcie po cash W życiu nie spotkasz Marii Magdaleny, nie ma nikogo na otarcie łez Wsparcie to blef, każdy ocenia tylko jak łatwo może zarobić Jest jeden kłopot, w tych klubach za granie nie płacą takich sum jak Zlatanowi Czujesz się trochę tak jak Tom Hanks, wcielając raz po raz się w rolę życia Raz jesteś głupkiem, który chce biec, raz masz tu, mordo, design prawnika Moja liryka to lata podróży po każdej płaszczyźnie, nie wiem dlaczego Po tylu latach, zawsze najbliżej mi było do idioty Dostoj**skiego Moja liryka to lata tułaczki, wacki wciskają, że każdy globtroter Raz z pasją, mordo, zwiedzasz Mont Blanc, gdzie indziej masz znowu Golgotę I nie ma z powrotem, ta, spaliłem mosty i beka Jak się znalazłem na drugim brzegu, nie pytaj mnie nigdy, bo to temat rzeka Piłem, gdy miałem jakikolwiek problem, to nie było życie, które Ci się śniło Tak wtedy często wracałem na bombie, że przestałem przejmować się Twoją miną Nigdy nie umiałem sobie poradzić, gdy establishment traktował wybiórczo Jeśli mam pisać, by opłacić czynsz to chuja warta będzie ta twórczość [Refren](x2) Broń mnie Boże, przed każdym złym ruchem Poznałem życie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zawsze tu będzie super Broń mnie Boże, przed każdym złym błędem Nie jestem szczylem, który tak wierzył, że życie to komedia jest, z happy endem [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]