Published
0 214 0
My starzy ludzie w autobusie Nie powinniśmy jeździć nim Lecz nie wybiera ten kto musi, Kto wybrać nie ma w czym Miejsca już dawno są zajęte Zostało tyle żeby stać I czekać aż w uliczki kręte Autobus zacznie gnać Dokoła obce plecy tkwią I wszyscy patrzą gdzieś nad nami Podczas gdy nasze ręce drżą Wciąż się mijając z uchwytami! Szarpnął! Tracimy równowagę Wspieramy się na byle kim Kto cofa się jak przed zniewagą I patrzy wzrokiem złym A my przeprosić przybrać pozy Już nie jesteśmy w stanie bo Źrenice nasze pełne grozy W kierowcę wbite są Kierowca o nas ani dba Wpatrzony w drogi swojej znaki To przyhamuje to znów gna Na swym fotelu tkwiąc okrakiem A nam dostępu brak do okien A nam dostępu brak do drzwi A każdy staje do nas bokiem I w duchu z niedołęstwa drwi I na właściwym wyjść przystanku Nigdy nie było dane nam W panice lgnąc do drzwi bez klamki Patrzymy - to nie tam! Ze skargą do kierowcy znów Aż ktoś nie przerwie narzekania Napis wskazując nam bez słów Że z Nim rozmawiać się zabrania! Lub pasażerów chór nas zdławi I dobrotliwie skarci nas Dwie możliwości nam zostawi Pętlę - lub do zajezdni zjazd!