[Refren x2] To pracoholizm, a może jedynie strach przed jutrem? Nie wiem, co wolę i za czym gonię, nie kalkuluję Oczy od pracy jak po skunie, nie kontaktuję Powinienem czuć dumę, nie czuję nic w sumie Nie czuję nic, nic, nic (Nic) Nie czuję nic, nic, nic [Zwrotka 1] Czego tak naprawdę szukać chcę, gdy każdy cel, który odhaczyłem to parodia Kilku dałoby za to co mam, pokroić się – ja nie, papier i praca to nie pochodnia Im wyżej jesteś, wyżej mierzysz – nie pytaj, dlaczego twierdzę, że jestem wysoko Startowałem z miejsca, gdzie twoje problemy dla mnie były marzeniem, więc chyba jest spoko Choć nie znam kierunku, spaceruję wciąż po ludzkich emocjach Ze skrajności w skrajność, trasa bez końca, po uszy zanurzony w dysproporcjach Błądzę po omacku, ale mam plan, oby to był celny strzał – wstrzelę się? Znajdę tylko miejsce i czas, a potem tylko poukładam resztę tak, jak chcę Ale to mnie nie interesuje chyba już (Chyba już), za dużo w tym przypadku bywa (Bywa) Wyplułem za dużo w tym fachu słów (Słów), abym liczył na łut szczęścia, wybacz (Wybacz) Co epokę zmieniamy wartości jednostki – za to co chwalą cię, jutro będzie pa**e Kocham świat za to, ile ma w sobie ironii Komizm sytuacji nadaje życiu sens [Refren x2] To pracoholizm, a może jedynie strach przed jutrem? Nie wiem, co wolę i za czym gonię, nie kalkuluję Oczy od pracy jak po skunie, nie kontaktuję Powinienem czuć dumę, nie czuję nic w sumie Nie czuję nic, nic, nic (Nic) Nie czuję nic, nic, nic [Zwrotka 2] Każdą rewolucję zaczynam od siebie – taki miałem kiedyś plan, jak dobrze pamiętam Chciałem zmian, a narodziłem się na nowo, brakuje mi tylko stygmatów na rękach Choć ciało to samo i ten sam statut w mieście, zaczepiają mnie ludzie, których nawet nie znam Przeszywają moje plecy dreszcze (Dreszcze), bo czuję się obcy w dobrze znanych miejscach Gdzie jest powierzchnia tego absurdu? Muszę wypłynąć, by złapać tlen Siedzę nad Odrą gdzieś na murku, rzucony kamień zaburza jej bieg Myślę o sobie w miejskim huku, że muszę odnaleźć siebie choć część Nawet jak nie wiem, kim jestem w środku – może puszką Pandory? (Otworzę się) Bo co jak nie logika eksmituje wizje twórcze na obrzeża obu półkul mózgu do zapomnienia Lawiruje pomiędzy płaceniem rachunków a tworzeniem świata na kartkach, gdzie ich nie ma Czuję tutaj spokój, bo mam nad nim kontrolę, choć nic nie czuję i nikogo nie ma obok Praca nad sobą jakby dystansuje i chyba to wystarcza, jest spoko [Refren x2] To pracoholizm, a może jedynie strach przed jutrem? Nie wiem, co wolę i za czym gonię, nie kalkuluję Oczy od pracy jak po skunie, nie kontaktuję Powinienem czuć dumę, nie czuję nic w sumie Nie czuję nic, nic, nic (Nic) Nie czuję nic, nic, nic [Outro] To pracoholizm [x3] Może jedynie strach przed jutrem [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]