[Verse 1: Kosa] Jaram się Stara! Mam purpurę za oknem I staram się nie spalać jak jaram się razem z jointem Sama tu przetrwałam, teraz scalam się pierwotnie Bo nie ważne gdzie idę, jestem sobą – to istotne Gdy... Zmieniasz miasta, każda przystań bezpowrotnie Oddala się i chwała jej! Niech spada! W niewidoczne... Jak przez morza idę Może trochę jak... Mojżesz Ale nie możesz zrozumieć, że pociąga mnie ten odmęt Pochodnie w dłoń! Choć każdy krok stawiam pochopnie To hołd tym dniom, w których nie bałam się podnieść Podpalam każdą wyrocznię, jam ster, bosman i okręt! Na załogę nie liczę, założę się, że odpuścisz bo mądrzej Jest zostać w porcie, w pocie czoła brnąć ku jutrom Jakby co to wieczór z wódką na smutno – no trudno Moja misja to drzeć szmaragdy rzek jak białe płótno Hedonistka, niech girlandy mgieł złożą mi ukłon... Złożą mi ukłon x 2 [Verse 2: Kosa] Tonę! I w którą stronę kierować dłonie po pomoc? Koniec Zmęczone mięśnie, słone powietrze i śmierć też będzie słoną Pamiętam jeszcze nieczułe gesty i nie rozumiem jak mogłam iść W morze po ogień i wodę i więcej! I chcieć samotni, przy mnie nikt Pierwsze podejście: wiem, że odejdę ale nie grzęźnie krzyk Drugie szarpnięcie – serce padnięte, mówiłam, że nie chcę żyć?! A dziś przekadrowuję sny i w ułamkach sekund Przeretuszuję ich, dodam koloru, na przekór Wołam spragniona doznań jak wolna od grzechu Że jeszcze nie moment, jeszcze nie teraz! Nie chcę umierać! Chcę vademecum! Budzę się, wypluwam wodę i sól na pewnym już brzegu I cudze ramiona w ułudę mnie biorą, że jeszcze jest... Nadzieja w człowieku?