[1] Ten piroman od lolków, poezje mam po ojcu I wyciągam na stół karty zamiast wniosków Ogram tych bystrych jak minister sportu Wyścigi w piciu browców aż chwycą banie w końcu I przez parę gotowców takich pracuje w wieżowcu Brak słów po prostu pozostało skoczyć z mostu Pcham oldschool chyba dosłownie we wszystkim Bo od 4 lat noszę te same jeansy Jak nie wiesz o co chodzi to powiem ci jedno Syn pójdzie w ślady ojca o ile się urodzi Spłodzić, nauczyć chodzić, trzymać mikrofon Być autorytetem, powodem do dumy nie kuternogą I lecę w pogo, choć wstałem lewą nogą Tą samą nogą jestem w grobie i jesteś obok Przełykasz moje słowa gorzkie jak kawa Rodzina słowem silna rapem Rap to zabawa [Ref]x2 No bo nie ma już komu ufać(komu ufać) A przecież chodzi o to by budować między ludzki Wu-Tang Rodzina słowem silna więc sercem słuchaj No i nie trać ducha bliskim szepcz do ucha [2] Mówią że mam narąbane, ja nie zaprzeczam Mój potomek, rapoholik będzie grzebał w ojca rzeczach Stwierdziłem że świat potrzebuje psychopaty Który bedzie kręcił baty dla taty, wypady na ty Stygmaty muzyczne u nas rodzinne Muzyka oddycham, respirator to bile Moja córka jak matka duszę sponiewiera Ela [?] wybiera w samplerach Chuśtawka nastrojów a na niej moje dzieci -Tato mogę iść na koncert? -Libero vetum sprzeciw Albo spytaj mamy, zwięźle jak na skicie Tata nie ma na to czasu no bo robi nową płytę Znowu szydzę, Borys Szyc sie zachciało Fyzy zgryzy bo wyznaczyłem sobie nową stałą I łapię gałąź, badam hip-hop ja Newton [?] to magi Pluton [Ref]x2