Indeb - Chciałbym lyrics

Published

0 155 0

Indeb - Chciałbym lyrics

Chciałbym się nauczyć pieśni tej co śpiewa ją wiatr Pragnę to zrozumieć, wznieść się chcę jak rajski ptak [Verse 1: Kartky] Miałem w planach pierścionek i opcje za 20 pensji jej matki Bałem się wybrać złą strone to dramat pokoleń stałem sie zbyt gorzki(kwaśny) Wybrakowani na skali miliona ich życie mi woła "nie, nie wracajmy" Od kiedy wena sie sypie na lustra gusła poszły do przodu jak panyy I gusta tak głupie zamknięte wyciągam ręce po penge i przemierzam świat Oglądam z jej wnętrza to wszystko co zmienia horyzont patrzenia od tak Dotykam ścian rękami są zimne i transparentne jakby ze szkła I jawnie kłamią mi o swojej formie ja wiem że zostały stworzone jak ja Przypadkiem i dotkne powietrza dłonią popłyne tym statkiem Ostatni żeglowiec ma znaki na płótnie, nekrolog I wkrótce jak wróce to zwiniemy martwych z tej tratwy Jak oni, dłonie do broni, oni jak my, my to-nie-my jak każdy Wykolejeni jak dziwki, ochrona górnicy raperzy i gwiazdy Nie wierzysz to sprawdź ich, noce na manie i cienie na ścianie to życie czy pastiż Wena do walki słowami mnie martwi,za rzadko chyba trafiam z kartki na klatki Błędy w systemie są constans względem natchnienia ujmę to tak Kończe zabawe gdy robi sie jasno a za plecami trwa wojna od lat Chciałbym się nauczyć pieśni tej co śpiewa ją wiatr Pragnę to zrozumieć, wznieść się chcę jak rajski ptak [Verse 2: Troom] Daj mi jedną szanse, przestań udawać posłuchaj mnie Daniel Twój wewnętrzny głos dusi sie w tobie nie ma Cie Daniel Chciałeś tak dużo, zostałeś w częściach,gdzie jesteś Daniel? Żyjesz wyobraźnią, widzisz co chcesz, nie słuchasz sie Daniel Gardze wszystkimi z was, w szczególności sobą,nim najbardziej Dostajesz ile sam dasz, moje zamiary to stado zmartwień Łatwiej jest być w pokoju bez klamek niż trafić dźwięk Arii Stojąc na scenie w obliczu białych rycerzy#Zawisza Czarny Pytają czy jestem członkiem, zawsze chciałem być w klanie Odpowiadam "a jak" przecież mam gdzieś kim zostane Biały czarny i czarne na białym, wykładam białe na czarne Pod stopami mam ląd, a myśle lecą same bez barier Więc nie zatrzyma mnie nic coś więcej niż fejm - życie i kasa Wiatr zatyka mi uszy nim zamknę oczy jak Felipe Ma**a Toczę wojnę w sobie, chciałbym go zabić, nienawidzę go Lecz to, Titanic z jednym z nas, popłynie w rejs#Powietrzny Port Chciałbym się nauczyć pieśni tej co śpiewa ją wiatr Pragnę to zrozumieć, wznieść się chcę jak rajski ptak [Verse 3: Razzimowski Tyle razy pytałaś kiedy nagram o tobie skoro nawinąłem wcześniej o tamtej i o tym Tyle razy myslałem że ja tego nie zrobie nie miesza sie rzeczy jak rap i związki Ukraść torebkę i łańcuszek zerwać - tak robi zwykły dziesioniarz Ja Oceans Eleven bo kradne Ci 5 lat, do tego na twoich oczach(by) Potem powiedzieć tobie "nara,cześć" od teraz sobie radzisz sama wiesz Między nami chemia to spalanie, ogień nie zapłonie w próżni Mamy tu paliwo, krzesiwo i tlen i główka zapałki o siarke już trze Opadam na kanape i rozmyślam gdzie,podpalasz jak ja,myslami wróci Znów jestem z tobą jest wieczór na Krecie i cieplutkie morze omywa nam kostki Idziemy za ręce, wracamy brzegiem,liczymy na niebie nocy samoloty W drinku dopalił się ten zimny ogień,wyglądałaś tak pięknie Dla siebie to skryłem, że strasznie sie boje,nie czułem sie z nikim bezpiecznie W moim mieszkaniu pół łóżka jest twoje, choć ze mną już dawno nie mieszkasz Do niego nie ma już wstępu pod Bogiem i żadnym pozorem tu żadna nastepna Skończe z tą męka jak choćby,Petroniusz,Eunice w Quo Vadis I przerwe to brudną żyletkę, znów siąde tam wtedy na plaży, chciałbym