[Intro: Pih] Aha, dokładnie, P i H, Hukos Ballada o nas samych To morduje na ulicach, ej [Zwrotka 1: Hukos] Ja spotykam ich dwa razy w roku, pracują w Warszawie Pseudo ziomy ze szkoły, farciarze z pierwszych ławek Spotykam ich w klubach, sakramentalne pytanie "Hukos czym się zajmujesz?", zajmuję się rapem Liznęli w dupę stolicę, patrzą z politowaniem Jeszcze zmyję ten uśmiech, na ich zarobionej japie Sukces to hemoroidy, od stołków w korporacjach I gdy przez dwanaście godzin w jaja uwiera cię garniak Kiedyś młodzi gniewni, niedługo starzy wkurwieni Bunt kończy się w momencie gdy bierzemy kredyt Dwudziestopięcioletnie laski bez emancypacji Tyka zegar biologiczny, niedoszłe młode matki Szukają na siłę, ojca swoich dzieci Czy żyjemy tylko po to by powielić geny Choć opowiem ci bajkę, o straconej niewinności Gdzie seks jest narzędziem rozliczania przeszłości [Refren: Hukos] x2 Już nigdy Cobain nie doprowadzi do Nirvany Tu gdzie żyjemy, tu gdzie umieramy Jesteśmy różni, choć często tacy sami To ballada o mnie, o tobie i o nas samych [Zwrotka 2: Pih] Czas nas zahartował, nikt z nas nie boi się prawdy Nie muszę dożyć starych lat by być sentymentalny Dziś spisuję tamte czasy i lekko drży mi ręka To jak spotkanie z ex, która nie była ci obojętna Pamiętasz luft tych piwnic, wiesz wysokość kolan Dziś taki widok mają stamtąd ludzie z okien w blokach I muszę w to uwierzyć, bo widzę ich twarze Sam wiem czym jest kompromis, w sferze marzeń Od ojca usłyszałem, nie mów głupot, lepiej milcz Popełnisz kilka błędów, będziesz wiedział jak masz żyć Więc słono przepłaciłem, parę niepotrzebnych kursów życie to jazda, ale z nogą na hamulcu Wiesz że mam rację, wystarczy podejdziesz do lustra Dziś masz muchy w nosie i może gówno w ustach Czas ludzi zmienia, radzę kopnij się w czoło I schowaj ten pistolet, naładowany wodą [Refren: Hukos] x2 [Zwrotka 3: Hukos] Puste doświadczenia, niczego mnie nie nauczyły Dalej chodzę tylko z nożem, na strzelaniny Jeśli nigdy nie chlałeś, jak psychopata przez dziewczynę To znaczy nigdy z żadną tak naprawdę nie byłeś Znów do skroni puka, moja kochanka depresja Wejdź napij się wina, usnę na twoich rękach Jeszcze kurwom od wiatru, popękają usta Obliżą się na mój widok, jak tylko Bóg da Choć byś drapał do krwi, płaty martwego naskórka Nie pozbędziesz się blizn, głęboko w sobie ich poszukaj Los obchodzi się brutalnie, z marzycielami To nie czas wielkich idei, to czas drobnych ciułaczy Umazane błotem, pióra anielskich skrzydeł Kompromis tępi marzenia, wita dorosłe życie Musisz kopnąć w dupę świat, by twój płacz był słyszalny To ballada o mnie, o tobie i o nas samych [Refren: Hukos] x2 [Tekst - Rap Genius Polska]