[Verse 1: Dejan] Powinienem rzucić zioło chyba dawno już Było wesoło na początku teraz nadto czuć Jak pokrywa nas przyjemna i zdradziecka mgła I wszystkie myśli mówią jednak przestań ćpać! Innych stać na hashtagi, linijki tak zawiłe że mój organizm an*lizując je traci silę Zauważyłem, że nie składam już tak klawo liter I że jestem jednym z wielu a nie faworytem Ci trzeźwi raperzy, w takich pięknych spodniach Obserwują jak zapieprzamy w wymiętych co dnia Mamy 3 bluzy na krzyż i może jedne dżinsy Ale najlepszy haszysz, najbardziej wredne siksy Zrobisz wywiad ze mną, będę zamknięty w sobie Jeśli zrobisz go na trzeźwo, jeśli nie to zdrowie Jak się naćpam wyobrażam sobie las rąk Teledyski w których jestem wielką gwiazdą Chociaż bliscy mówią to cie niszczy przyznaj to Ja mam czas ja poczekam #Mieczysław Fogg Czy to jest SWEG? Gdzie widzisz problem Dobrze siadają te bity z jointem Przynoszę treść, przynoszę formę, przynoszę torbę Silver Haze [HOOK] Powinieneś rzucić zioło chyba dawno już Było wesoło teraz nad to czuć Jak pokrywa Cie przyjemna i zdradziecka mgła A to myślenie dziecka już trochę przeszkadza Złapmy się za ręce krzyczymy to w kółeczku razem I nie pozwólmy ziomek żeby ktoś nam przerwał fazę Powinienem rzucić zioło chyba już za pierwszym razem Zanim stałem się obcy duchem, obecny ciałem [Verse 2: Chaos] Powinienem rzucić zioło dawno na stówkę Nim z pustą głową gapiąc się w otwartą lodówkę Zastanawiam się bywa z tym różnie co chciałem zjeść to takie trudne? Kiedy w sekundę to myśli mam sto myślę na próżne wygrywa tost! STOP! chyba starczy już tej bani mówi mózg jeden joint Będę specyfikowany stary, luzz cena haju fan konopi ty Zajebał tyle wodzianów, że LOP puścił w kraju gończy list Musisz skończyć z tym głupi nałóg, zwalnia życie Puszczam siwy dym, wiozę się po mału hashtag #sitek Mam 5 ciuchów od Weed&Brews i New Bad Line Słoniu mi powiedział rapuj dalej zgarniesz na tym hajs Brak żony i dzieciaka, skład jointy i kanciapa Plan za co mam się zbadać jak poparzony latam I to jest fakt doskonale sobie zdaje sprawę To budzi żal powinienem ziomek chyba rzucić trawę [Verse 3: Żabson] Powinienem rzucić zioło już dawno Kiedyś, sztuka na tydzień teraz muli piątka już na czczo średnio to widzę zioom wciągając wiadro Pytasz się jak mi idzie zioom upadam na dno Bo korzystam z wolnych chwil teraz paląc skręta A na co dzień czuje taki czill ze atmosfera jest napięta Ledwo co słyszę ten bit, znów mi ziom podaje spliff Jestem jak zwiadowca z chin trudno tu nie zwalniać tępa Bez żalu rzucić to dawno miałem już nie raz Jestem jak maluch a jak gallardo umiałem sklejać Nie wyjdę z balu na darmo mieć detox jak [?] Mów mi gejzer bo wybucham często pod wpływem ciśnienia To beznadzieja błąd gdzie moja nadzieja co? Miałem swe marzenia śniąc i tak nic się nie zmienia wciąż To ten sam schemat brnąc jak w liniach na przemiał tnąc Nasze dążenia zioom by oddała coś nam ziemia I w sumie więcej prze jaram niż zjem na co dzień bo W nocy tylko wpierdalam mięso jak ćpun na głodzie #zło Bo źle jest przekładać fazę na zdrowie chodź I tak wiem że to co przepada wkrótce nadrobię #boss Mój głos lecie w eter ej! skrusz to i do bletek klej Ty widzisz metę damn! ja nie widze jej! jak z redem i metem dzień! [HOOK]