Guzior - W.SAMO.SERCE lyrics

Published

0 988 0

Guzior - W.SAMO.SERCE lyrics

[Zwrotka 1] Moje wizje potrafią być jasne, a jeżeli już są To widzę osobę na szczycie Resuscytowany wciąż basem i dobrze Ten smak wyskokowy znam zwycięstw Nie mam długich włosów, ale już skandują "Oto wybawiciel", gotowy jak nikt, ej Ludzie nie mogą uwierzyć, wiadomo, jak w siebie Ja tego po sobie nie widzę Wiem bardzo dobrze jak tą egzystencję ozdobić w praktyce Sposoby na bycie Ja zamykam oczy na 360 stopni Widzę wszystko; oko w piramidzie Oko w piramidzie, ej, ja nie umieram, są kody na życie I walczę ze sobą w każdy dzień, tutaj codziennie Mam ochotę na picie, myślą, że mnie zjedzą Jestem przesiąknięty tym do szpiku kości Co ty, nadchodzi mój sezon I wszyscy polują, bo każdy chce mieć moje ciosy Co po niektórzy tu myślą, że są z wyższych półek I ich muszę znosić Choć prędzej ich zdejmę, nie przejmuję się tym w ogóle Rodzą się w mojej duszy sztosy Chyba zajebałem już dość długi stage diving Przez życie bo lecę sobie jak pojeb, aż mnie, kurwa, nosi I nie zapowiada się raczej na spadek w ogóle Zarobię sam rapem i zabulę, słono mi złotem posyp Ej, która na osi? Czas zabrać ci Czas, to myślę, że jest spoko układem Bardzo ładne wskazówki, chyba nie myślałeś że jakkolwiek chodzi o twoją uwagę [Refren] x2 Bang - w samo serce Jestem tak prawdziwy, chociaż jestem duchem, mogą tylko sobie gonić za mną, nie wyrobią na zakręcie No i nie przeliczam ludzi tak jak kwitu, choć jest to zależne w życiu, ziom, nikogo nie wydałem, też nikogo nie oszczędzę Nie musisz mnie mierzyć wzrokiem, by wiedzieć, że nie mam sobie równych, to prawdziwe gówno, raper z pokorą - to śmieszne [Zwrotka 2] Nie spinam się na gnoi, co próbują, jak mogą mi przeszkadzać, beka, ja wspinam się na Olimp I dla wszystkich tych podłych skurwieli, co chcieliby się wcielić w cele, nie mam problemu ze zużywaniem naboi Z takim flow jebać dryfowanie na boi, w chuj podwórek poznałem, a wychowany na swoim Nie musisz powtarzać reguł, znam je dobrze, ale że cokolwiek w ogóle będzie mi, kurwa, dyktowane, zapomnij Ta studnia jest bezdenna, nauczyłem się czerpać nawet, jeśli na powierzchni pływa syf To jak świadome śnienie, no bo na co dzień się dzieje właśnie to, czego chcę, to jakbym urzeczywistniał sen nam I sobie go zapętlał tyle razy do zrzygania że aż myślę, że to chyba syf Te jebane wróżki mówią mi, co będzie i zło wróżą Nie życzą sobie mnie, a i tak się spełniam Myślę, że to wszystko tylko praca i myślenie, a nie że jesteśmy do tego stworzeni Kiedyś nie mogliśmy nic zrobić Dziś nie ma nic, czego nie możemy Nie boję się wybuchu, przyzwyczajony do huku Pierdolę schrony, ja na bank się do tego nie ucieknę Wszystko wokół w ruchu no i wszystkie lamy w popłochu uciekają bambusem, no bo spierdalają pędem To akurat śmieszne, bo tym wszystkim to rozpierdoli Wypranie mózgu jakieś, tego nie było w broszurce Ja idę po więcej, mam odbite od krwi palce na koszulce, prawie nie śpię, wiem, to tylko tak dosięgnę swój sen Instynkty opanowują pandemicznie tę dżunglę dioptrii, nie poprawiam soczewki, widać więcej w gotówce I lecę po mój sukces, chociaż już w sumie to ostatnio miałem się wylać na wszystko, ale przecież nie popuszczę [Refren] x2 [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]