[Zwrotka 1: Guzior] Nie otaczam siebie wrogami Ale nigdy nie potrafiłem żyć z każdym w zgodzie Kłody pod nogi rzucane? Zawsze jakoś byłem ponad tym - stoję na przeszkodzie Płynę na kodzie - God mode on, typie nadchodzę Płynę jak bodziec bo żyje na głodzie ich, ćpaj to flow Nie lubię rapgry, ale chciał nie chciał to jest tak że wkrótce ją przejdę Etap po etapie bez kodów, oprócz trybu Boga A przechodzę obecnie ludzkie pojęcie Już wiem co będzie, tą chujnię odpędzę I trupem równo se pościelę po paru Luźne podejście, po chuj ten stres ziom mieć Jak można buldożerem sobie pomału Cegłę na gaz i jebem na to Nie patrzę na drogę, nie patrzę na drogę Nie patrzę na koszta i konsekwencje Na pohybel sępom przekażę wam ogień Czujesz R.A.P jak wchodzę, to jest ten napęd na co dzień Nawet jak znowu przegapię szans trochę I sam się kurwa na tym złapię za moment, złapię za moment To się nie łapie za głowę, chociaż zaczyna odlatywać mi z barków Zakładam kaptur, może ją przytrzymam nim Kurwa nie sądzę - mam high w chuj Na wszystko wokoło sram już jest nieźle Tak jak wcześniej pokazuje f**'a państwu Nienawidzę tego świata Chyba że po dragach gdy stoję na krańcu [Zwrotka 2: Guzior] Nie patrzę na ten rap, nie licz że coś Ci przekażę na wersach Wbrew Radom, jak KęKę Z zasady chyba lub po prostu nie radzę tak z serca Czy to jest poprawne Być uosobionym mózgów drenażem na ten świat? Nic nie jest już tym co było Gdy myślenia ustrój zmienia się jak dzień jak ja.. Nie próbuję ułożyć nic oprócz tekstów Z nieładem znam się tak Że obracam się wciąż wokół tego nic w chuj Jakbym był planetą, patrz włażę na Vestax Punche jak zawsze się lepią I jak nigdy wcześniej mam twarze na pięściach Ziemia nie uniesie takiego kolesia Najwyżej fiuta może kładę na ten świat Wyluzywowanie naturą z natury te chwile nam dają wdech, łap Wszystkiego za mało dopóki nie rzygasz Trzeba ziom z haju tak czerpać Dżoje, jak inhaladrony latają tak często że już się to samo nam skręca Ciężko się jedzie tutaj zgodnie z prawem Ziom samo nam skręca Ale tu zimno, tak bardzo fresh, a ja i tak się za wiele lenię Uparty jak osioł bo ziom nie dopuszcza że to na cokolwiek innego zamienię Za bardzo do przodu jestem Zabraknie mnie w tyle i nie miałbym wtedy gdzie cie mieć Chcesz mieć tę głębokość wersów i w powietrzu nurkujesz A łeb i tak miażdży ciśnienie Nie mam alibi w tej chwili i w ogóle W sumie na to co się stanie za chwilę Nie wiem co to limit, już jest i granica Ja nie stanę na linii, staje na linie Ich ban*lne gówno wkrótce Chociaż w sumie to już ssie i leci na łeb, na szyję Nie jedziemy jednym wózkiem na bank Weź sobie bachory w aucie ziom nalep na szybie Tekst - Rap Genius Polska