[Zwrotka 1: Gruby Mielzky] Nie stoisz pośród moich ludzi, nie widzisz blizn Dzień – akcja, noc – akcja, pierdolone déjà vu Nie wiesz nic o życiu, jeśli nie żyjesz wśród kumpli Gdzie młodzi budzą podziw, robiąc klopsy na uncji Dwa trzy – nie widzę Boga, często widzę piekło Niejeden goniąc towar, tylko modli się, by zdechnąć Znam gości, którzy mają pliki za kłamstwa Prawda wsiąka w chodniki, to jak szczyt ignoranctwa Matka żongluje płodem, to kraj empatii Dajmy jej dom i pracę i wszyscy nad tym zapłaczmy Jeśli to widzisz, oczy przewiązujesz wstęgą I nic nie zmienisz, skoro wszystkim i tak wszystko jedno Weź ludziom szczęście choćby małe i ostatnie Bo i tak wrócą prosić, byś łaskawie dał im szansę Nie było Cię tu nigdy pośród śmierci, krwi i łez Więc krzyczę, choć zmieniasz w ciszę każdy mój wers, ja… (wołam Cię, wooołam Cię) [Zwrotka 2: Bonson] Nie spotkałem Cię tu jeszcze, choć słyszałem jakieś plotki Takich jak ja masz tu setkę, każdy pyta, jak nie zwątpić Jak ten, co wali nocki, wcześniej mija się z sąsiadem na półpiętrze Jego żona drze się, wzywa Cię w ekstazie Gdzie jesteś, gdy wiernym krew cieknie z kolan? Jak nie wiesz, to nie widziałeś, nie chcesz albo się przekonasz Kim jesteś? Nie stoisz z nami, nie wiesz o nas nic Więc jakim, kurwa, prawem mówisz o naszych wyborach? Osiedlowe znajomości tracą barwy jak ich ławki Małolatki zajdą z każdym jak ich matki Mówią, że to Twoje dzieci, powiedz tamtym, jak tym gardzisz A później każ im paść i płaszczyć Twoi ludzie… kiedy nie myślisz jak oni, bluźnisz Karmią się nawzajem fałszem, wszyscy inni to intruzi Staję im naprzeciw, idę, w butelkach mam benzynę Nigdy nie słyszałeś, gdy krzyczałem – dziś powiedz, gdzie byłeś (wołam Cię, wooołam Cię) [Zwrotka 3: Bonson] Ktoś znów w Twoje imię wskazuje kogoś palcem Albo zasłania się Tobą, chcąc pokazać swoją rację Widzą Cię przypadkiem, z serc Ci robią złotą klatkę I trzymają je na dłoniach, jeśli inni chcą popatrzeć Stoję tu, gdzie stałem, tylko stary plac i bloki W których widzą Ciebie pierwszy raz, gdy zamykasz im oczy Kilka razy byłeś blisko, ale tylko by popatrzeć Dziś nie pytam już, gdzie jesteś, bo sam nie wiem, czy to ważne [Zwrotka 4: Gruby Mielzky] Ktoś znowu kogoś niszczy, widząc satysfakcję tłumu Korona dumnie błyszczy, choć nikt nie dał Ci tytułu Odwracasz się od ludzi, obserwujesz cudzą rozpacz Sam bluźnisz, choć wymagasz od nas najczystszego dobra Twój dom schronieniem kłamców… ironia losu Demony w złotych szatach domagają się głosu Jestem z tych osób, które pragną, byś zrozumiał swój błąd Choć krzyczę, zatykasz uszy, odwracasz wzrok, ja… (wołam Cię) [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]