Gibbs - Na Dnie lyrics

Published

0 145 0

Gibbs - Na Dnie lyrics

[Intro] I tkwię tu sam na dnie Całkiem sam na dnie [Zwrotka 1] Gdy odchodzi dusza bratnia żadne łzy czasu nie cofną Wyję do pełni jak wilk, na prerii zwanej samotnią Wspominam dni kiedy wszystko było proste Zanim uliczne gry poraniły niczym kolce Przy mnie gruba forsa, jest tego cała walizka Oddałbym je co do grosza, by móc znowu cię uściskać Mam reklamówkę złota, każdy gram ciąży okrutnie Kiedy wiem, że przez ten szajs wyłapałeś za mnie kulkę, brat W każdej minucie widzę twoje martwe oczy Zastygły w bólu, też go czuje – doskwiera mi każdej nocy Jak trucizna toczy się przez żyły, zżera mnie jak rak To nowy wymiar samotności, gdy cię ziomku brak Mam twardy kark, nigdy nie bałem się krat Tęsknoty słony smak jak rwąca rzeka płynie Został tylko żal, koka, whisky, zioło, crack Ten świat jest gówno wart kiedy nie ma ciebie przy mnie [Refren] Znowu pije sam i rozliczam wszystkie grzechy Kolejna flaszka do dna, zalewa mnie gorzki przesyt Ku pamięci twej słona łza spada na bruk Gdybym tylko cofnął czas, gdybym czas cofnąć mógł I tkwię tu sam na dnie Całkiem sam na dnie [Zwrotka 2] Spotkamy się tam na szczycie góry, plecak dawno spakowany Długo dźwigam bagaż, obciążone od dzieciaka bary Te losu dary przeklęte niczym Pandory puszka Tęsknie za tobą stary, w testamencie tylko pustka Pada mi trzustka od koktajlu, w którym brak protein 40% płynie wartko, grzęznę w tej topieli Chciałbym sobie strzelić w łeb, ale brak odwagi Taki ze mnie kozak, tylko innych umiem ranić Szlug się spalił, obserwuje dym ulotny Rozpłynął się jak ty w tym plugawym mieście zbrodni Same kłopoty, zostałem z nimi jak palec Jeśli nadejdą wzloty to nie będę miał z kim szaleć W rozpaczy szale resztki mostów palę bez powrotu Czy mam żyć tyle co kot, które dziś straciłem w mroku? Życie jak szalet, brudne pełne pokus, brak mi zalet Mogło być jak balet nikt mnie nie nauczył kroków [Refren] [Zwrotka 3] Kostucha tropi bezlitośnie, kosa chce żniwo ścinać Oszukałem przeznaczenie, przed prawem uciekam, pirat Strzały nie na wiwat, wiem, że naważyłem piwa Musze żyć za nas oboje, nigdy się nie zatrzymam Do złej gry pewna mina, bo co więcej mi zostało Amunicja w magazynku, nadzieja by się obudzić rano Godzę się z karą, bo nieunikniona jak pochówek To ja powinienem zginąć, być twoim dozgonnym druhem Słyszę za uchem szepty to demony śmieją się do bólu Mówią masz co chciałeś, samozwańczy królu szczurów Nie zawierałem umów, ale on cierpliwie czeka Gdy popełnię grzech śmiertelny, pozbawię życia człowieka Mogłem cię pomścić, ale nie potrafiłem Wybacz mi bracie, co dzień żałuje, że żyje Zapisuje chwile i przy twoich zwłokach klękam Kocham cię bracie, widzimy się u bram piekła [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]