Gacek - Bez Końca lyrics

Published

0 309 0

Gacek - Bez Końca lyrics

Opinie na mój temat jebią mnie bardziej niż Raca A skili mam tu na styk, redefinicja punchline Kradzież wersów nie na miejscu, przecież to bez sensu Młody Joseph Minala to synonim twoich tekstów Pokaże zbawiciela świata kurwa lepiej niż Da Vinci Moje wersy są niewinne prawie jak Miliesti Mici Twój pomysł jest jak melanż bo kończy pizdo zgonem Tego gówna nie odrzucisz, mów mi Vito Corleone Nadal nie pruje sie o fejm, mój rap ma zwalać nóg Ciągle gram dla tych dziesieciu prawie jak Tadeusz Sznuk Jebac ksero, powiem prawde bo na stosie pale rury Jak Ero, Łysol i Siwers moge jechać bez cenzury Żyje dniem sie nie przejmuje czy mi wiary starczy Już nie potrzebuje wczoraj, nie jestem Muniek Staszczyk Nie mam milionowych odsłon i nie szczyce sie wejściami Ale patrząc prawdzie w oczy nie wykrecam sie oksami Nie musze iść na dziwki, wystarczy wyjde z bramy Widze zabójczy syf, na szczescie nie miedzy nogami Nastolatka na dobranoc daje buzi swemu tacie Chwile później bez koszulki daje pokaz na show upie Słów pare o Polsce, bracie witam to nasz dżihad Chcesz wyjaśnienień ? sory, taki mamy klimat Rozkminiam coś pod bitem, jabłko zatrute magią Mam kosz z owocami zła żaden kurwa Caravaggio Chcesz zebym sprawdził track, zabiegałeś o to bardzo Dawno nie wbiłem w takiej bagno, teraz traktuj mnie z pogardą Chcą być jak kleopatra i piękno znaleźć w mleku Wersy nadal chujowe, przesiąkniete stertą bzdetów Pancz ma bić po twarzy, a ty jarać sie do zgonu Weź wykąp sie w benzynie i rozpal ognisko w domu Na koniec wam dołoże prawie jak typowa babcia Przesluchaj jeszcze raz, mnie ogarnie satysfakcja