[Verse 1: Arkadio] Poszedłbym do pracy, ale mi się nie chce Pojechałbym na wakacje, ale potrzebuję pensję Zrobiłbym coś od siebie, ale nie mam czasu Zmieniłbym się, ale tak od razu ? Poszedłbym na studia, ale na jakie nie wiem Chcę mieć dziewczynę, ale boję się jej to powiedzieć Chcę żyć według wartości, ale to chyba za wcześnie Pójść do kościoła wreszcie, ale co powiedzą na mieście [Hook] Ale, to najgorsza choroba bracie Przez nią najczęściej do celu nie docieracie Pomysłów nie dopuszczacie do umysłów I zamykacie się na otwartość zmysłów [Verse 2: Arkadio] Zacząłbym ćwiczyć, ale jestem za stary Cały czas chcę na coś liczyć, ale mam wieczne wagary Chciałbym mieć firmę, no ale za co? Złożyłbym wniosek, ale i tak dotacji nie dadzą Posprzątałbym chatę, ale nikt nie przychodzi Chciałbym jarać, ale nie wiem co miałbym robić? Poszedłbym na spacer, ale dziś jest za zimno Miałem coś załatwić, ale tak jakoś mi się kimło [Hook] Ale, to najgorsza choroba bracie Przez nią najczęściej do celu nie docieracie Pomysłów nie dopuszczacie do umysłów I zamykacie się na otwartość zmysłów [Verse 3: Arkadio] Nagrałbym płytę ale co pomyślą ludzie STOP! W końcu z tego bagna się budzę Wymówka na wymówce i ów cel się oddala Więc słowo "ale" ja dziś z moczem wydalam Stawiam na talent, który mam Bogu dzięki Dając Ci prawdziwy przekaz, z tak zwanej pierwszej ręki Jak to odkryjesz - tak jak ja z radości pęknij Nie obchodzą mnie zazdrości, o tym z miłości chcę bębnić