[Produkcja: Foux] [Verse 1] Zawijam wzrok, nie patrzę w tamte strony Liczenie na cokolwiek, to skrzywiony algorytm Ta jebana świadomość bardziej wkurwia mnie niż boli Choremu najciężej jest się przyznać, że jest chory Trzeźwość rozumu, niestabilność dłoni Swój ogon najpierw trzeba dojrzeć, żeby potem móc go gonić Przy skroni szpikulec, kruszę nim lód na drinki Koledzy woleli ulec, zostałem ja i mój nagi instynkt Nie było mi wstyd stać przed Tobą nie wiedząc gdzie Skończę dziś, z tym i kim jutro obudzę się Świat ciągle każe nam biec Zostaję tutaj bo chcę Chuja wiesz o życiu, niewiele więcej wiem Każde słowo może przynieść skandal Skaczą do gardła Niespieszno mi cokolwiek nagrać Jedyne co mnie trzyma w tym, to kolejna najba Countdown final [Refren] Niczym pierdolony absynt chcę cię zabrać stąd Choć wiem, że następny krok to błąd - idziemy w to Zamknij oczy, otwórz dłoń, gruz spod nóg nam ucieknie Wszystko, co słyszałeś do dzisiaj to brednie Po twarzy cieknie... pot ze łzami, chuj z tym... co pod nami Póki tylko jeszcze czuję nasz oddech Zostawić ich, to teraz nie problem Nie widziałem tam nic, co by mogło być dobre - to chory syf... [Verse 2] Tanie hotele pachną inaczej niż wszystko Krochmal prześcieradeł tłumi całą tanią bliskość Przemiał istot, zapomina o tej mojej I jak na złość, sam nie chcę dziś pamiętać o niej Twoje skronie, gdyby mogły wyjebały by w powietrze Lata - ponoć to top jest, o dziwo pamiętam lepsze Nie liczę ile już, już nie liczę ile jeszcze Cóż... Gadaj mniej kurwa, lej prędzej Fly high, mam lot jak Danzel Prime time - każ podnieść im ręce, graj Wiesz, choćbyś miał paść po chwili Nie raz już Cię podnosili, co to ten jeden raz więcej Dla niej byłby to cios w samo serce Niczym ostrze, przebiłby ją mój widok z nimi I może godzinę temu opuściłbym to miejsce Teraz nie ma chuja żebym znał limit [Refren] Niczym pierdolony absynt chcę cię zabrać stąd Choć wiem, że następny krok to błąd - idziemy w to Zamknij oczy, otwórz dłoń, gruz spod nóg nam ucieknie Wszystko, co słyszałeś do dzisiaj to brednie Po twarzy cieknie... pot ze łzami, chuj z tym... co pod nami Póki tylko jeszcze czuję nasz oddech Zostawić ich, to teraz nie problem Nie widziałem tam nic, co by mogło być dobre - to chory syf...