[Hook 1 x4] Słońce wzeszło nad Warszawskim ZOO [Verse 1: Flint] Poranek wita spowita bałaganem klita W głowie odbita, ale prześwietlona klisza Wywar był pity jak w sejmowych kuluarach Więc ładuje szczyty do gibona sklejam i odpalam Słońce wzeszło stopiony asfalt klei się z podeszwą Szczeka pies z patykiem biega dziecko Przeszło dwadzieścia lat tutaj w krew mi weszło Jak wenflon pompujący to ścierwo Stop [Hook 2 x4] Czarne chmury nad Warszawskim ZOO [Verse 2: Flint] Ile jeszcze potrwa zła pa**a Dziś krople deszczu zlepiają z asfaltem kurz miasta Chłód zastanawiającym jest fakt Czemu to nas nie doprowadziło do szaleństwa Klęska musi nadejść choć działam w słusznej sprawie Naprawdę coś między nami już nie jestem w stanie Opanowanie czy obojętność Nasze drogi jeszcze nie jednokrotnie się przetną Stop [Hook 1 x4] [Verse 3: Flint] Świt wyrusza w pogoń Hajsu plik wita monopol Klin to broń która się nie śniła filozofom Dziś pierdole to biorę izotopa Płacę i do zoba Przede mną jeszcze dosyć długa droga Słońce praży na horyzoncie widzę Patyk Dziś grają tam to co w Ślizgu czytałem przed laty Choć sam nie doczekałem się do wypłaty To czuję dobrze się i tego życzę Wam wariaty Stop [Hook 2 x4] [Verse 4: Flint] Halo? Ciągle dzwoniłaś nie sądzę że Ci jest wstyd Z poczty głosowej miałbym skitów na pięć płyt Czasem przeginam żeby odnaleźć balans Ty ciągle przeklinasz że mam swoją drogę swoje sny Nie chce się męczyć i nadwyrężać zaufania Wyjmuję kartę SIM łamię i na bruk upada Tak jak Ty też więc zakładam kaptur I mam nadzieje że myliłem się w większości przypadków Cześć [Hook 1 x4] [Outro] Już? Wracasz?