Fleczer - Sinusoida lyrics

Published

0 87 0

Fleczer - Sinusoida lyrics

Nie potrafię przestać już nasty rok Wtedy nikt, teraz każdy blok, patrzy na każdy krok mój Niewiele ze mną wytrzymało od początku Sukces, nie dość, że rodzi ci wrogów, zabiera ci ziomków Patrzę w dół, bo gdy patrzę tu nie mam chwili na oddech Dekadę temu nie miałem tu nic, grałem tylko za free, nawet nie za drobne I niczego nie zapomnę, bo niosłem coś więcej niż problem do reszty Pokolenie idiotów i klęski upada w moich oczach, gdy podnoszę pięści I opuszczam wzrok nisko... choć wyżej co rok Blisko nie stoi naprawdę nikt, dla niektórych jest tu zbyt ślisko Kiedyś mogliśmy wszystko oddać, w zamian nie dostać nic Pokaż mi tylko kierunek, daj mi oparcie i możemy iść Przyjaźń tu to mit, ich słowa to nie zapewnienia Budzisz się wśród hien i piw, każdy dzień wśród nich trochę cię tu zmienia Gdybym miał wybierać, wybrałbym tą samą drogę teraz Ten ból to ja, a noże w plecach to moje trofea Oprócz hajsu czasem nie ma tu nic więcej I musisz szukać powodów, żeby iść w to głębiej A wiara ucieka nam stąd szybciej niż czas Nie mamy skrzydeł, by latać, a czasem siły, by trwać Dziś nie umiałbym zaufać komukolwiek z nich Uwierzyć w cokolwiek, co miało nas tutaj nieść Wszystko zabrał nam stres, hajs i spryt A zamiast wspomnień leje się jad z tych ostatnich zdjęć Nie umiem patrzeć wstecz tak, by nie czuć nic I już nie wiem, czy to pierdolony hajs, żal czy śmieć Nie po to tyle przyszło mi tu być Chcę poczuć to jak wtedy – chcę widzieć cel Nie wiem, czy wiesz, jak to jest poznać kogoś, kto Parę lat wcześniej jednym słowem wepchnął cię na ten właściwy tor I wyciąga do ciebie dłoń, przez co zaczynasz głośniej grać Parę lat później wiesz, że będziesz musiał sam to pchać Szczyl i gówniarz, studio, ekipa, wytwórnia Jeśli mocno wierzysz w słabe rzeczy, możesz tylko na siebie się wkurwiać Kurwa, furia... Chujnia i zawiść ludzi uwspólnia A nigdy nie pamiętasz o tym, gdy liczą ci wzloty zza ściany pospólstwa Ustaw mniej wokalu, daj mi głośniej bit Miało mnie tu nie być już, nie dotarł tu żaden z nich I nikt nie będzie, kurwa, mówić mi, kto kim tu jest Bo nie słyszeli o grze, gdy ja zaczynałem na jej dnie Tlen i miejsce – coraz mniej ich jest, im wyżej jesteś I nawet nie wiesz, kiedy zaczynasz tracić serce do gry A nie miał go wcześniej nikt tyle, co ty Bo nie ma lżejszej rzeczy niż honor, cięższej niż cudze sny Dziś nie umiałbym zaufać komukolwiek z nich Uwierzyć w cokolwiek, co miało nas tutaj nieść Wszystko zabrał nam stres, hajs i spryt A zamiast wspomnień leje się jad z tych ostatnich zdjęć Nie umiem patrzeć wstecz tak, by nie czuć nic I już nie wiem, czy to pierdolony hajs, żal czy śmieć Nie po to tyle przyszło mi tu być Chcę poczuć to jak wtedy – chcę widzieć cel