[Verse 1: Miuosh] Wchodzę tu po swoje, wiesz, chuj z tym, co jest? Byłem tu po swoje dawno, ach Ty Wychodzę na chwilę, żeby się wylać Próbują drzwi na klucz zamknąć za mną Jestem niewygodną prawdą, biznesmenem podwórek Nie rozumiesz - chuj w to sumie, mało kto tak to mocno czuje Jestem inny niż ten typ sprzed tych dwóch płyt I nie zmienią mnie liczby i bit, hype i kwit, everyday same old sh** Mam EuroTrip co weekend w zgraną klikę Pijemy, wstajemy, jedziemy wieczorem, gramy Ci naszą muzykę To gniecie Ci mózg bitem, syfem wypala Ci oczy Twoja dupa przy tym jęczy, jej dupa się przy tym moczy Najlepszy koniec dnia, najjaśniejszy punkt nocy Wiesz kto ze mną w tym gra? Redefinicja przemocy Słyszysz głosy, świadomość każe Ci wypierdalać, lecz Wyje alarm, jęczy sala, nie zrobisz już kroku wstecz Nie cofniesz się, nie ma chuja, nie ma gdzie Pan z Katowic, DTH, kurwa mać, FDG