Dzień dobry, cześć, on ciągle zły Chodzi do końca tam Gdzie nie poślesz nigdy swego dupska, Swego dupska sam Ma zaczesany włos, pokaźną brew Kotwice na ramieniu latem morskich mew, au! Mama mówi mu: "Ty w domu lepiej jak ta lampa stój" On zakłada ciągle na przyczesany włos Piękny, art-deco, złoty klosz Więc stoi tak, cały dzień Wieczorami na ulicy Marszałkowskiej Rzuca wielki, chudy cień Ma muskuł twardy Pyk, pyk pyka w kieszeni błyszczy srebrny nóż A pod nosem od godziny 18 na języku kryminalny blues Kryminalny Bluez Kryminalny Bluez Lubi dobrze sobie zjeść: Marchewka, seler oraz wieprz W sandałach swych nosi żółty ser A gdy słońce wschodzi słychać opon pisk Szybko do domu i na głowę klosz I stoi tak jak gdyby nigdy nic Kiedy on, zły zakochał się W damie co ze stylem unosiła się On za nią szedł, muskuł tu pit Ona na wszelki wypadek łup mu w dup Paluszkiem śmiało damie odzież zdjął Ona uniosła ze zdziwieniem brwi Lecz uległa gdy zatańczył wokół niej Jak co najmniej Prince, aaaa! A ona mówi: 'Chodź, no chodź tu chodź!' Tyle słońca, wschód i odtąd pisk Więc on zakłada art-deco klosz Orkiestra tusz, on ani rusz I słychać tylko damy zawodzący płacz Dama ciepła jak bułeczka A on by szybko ciach, ci-ciach, ciach, ahhh Ciach, ci-ciach, ciach, ciach Lecz jak mama przykazała cały ranek Jak ta lampa musi w kącie stać Lecz jak mama przykazała cały ranek Jak ta lampa-aa w kącie musi stać Kryminalny Bluez Kryminalny Bluez