[Zwrotka 1] Napisałem dwie płyty, musi tylko ktoś je nagrać Póki co leżą odłogiem, bo mi motywacji brak Bez poczwórnych, jeszcze się nie przepoczwarzam, to nie chandra Sorry, stary, larwa to nie motyl, gracji brak Piękna wizja z tym "jeszcze", może już jest po fakcie Złe nawyki, wy weźcie mnie tu w końcu poprawcie Chodzę nocą po mieście nie, by zbierać inspiracje Lub siedzę nad kartką nie, by tworzyć słowne implikacje I to nie jest rap, tym bardziej to nie jest hip-hop Bym dał chociaż strzały w niebo, skoro boję się pocisnąć Bym dał chociaż strzały w piekło, skoro nie chwalę posągów Albo by się chociaż jebło coś o paleniu jointów Nie chce mi się. Niech se wiszę tak w permanentym lagu Sprawa pewna, spięty nie będę dla rapu Kontynenty jeszcze zwiedzę, choć raczej nie na koncertach Ale na dysku pozostanie rymów sterta [Zwrotka 2] Może powiesz, że to gówno, nawet bit ma je w tytule Dam w opisie link, bo pewnie sam na wokalu zamulę I lepiej się będzie słuchać samej truskulowej pętli Tak prostej, że brzmi jak lag albo jakiś mętlik Ostatnio zostałem nazwany oazą spokoju Więc nie dla mnie ta charyzma, robienie gnoju I nie dla mnie propsy zewsząd i potężna fala hype'u I nie dla mnie wielki splendor, nawijka na złotym mic'u I to nie jest rap, tym bardziej to nie jest hip-hop Chociaż nie powie nikt, że mam zakuty łeb jak Slipknot Chociaż nie powie nikt nic, bo nikt nie usłyszy Nawet zza tych cienkich ścian sąsiad nie będzie wołał ciszy Nie będę wolał niszy ani głównego nurtu Bo nie będę ani w jednym ani drugim, bez ratunku Patrzę sobie w lustro i ostatnio żyję tak Jakbym będąc komputerem złapał permanentny lag