Ero - Sąsiedzi lyrics

Published

0 114 0

Ero - Sąsiedzi lyrics

Sąsiedzi - dobrze że mam żaluzje Sąsiedzi - dzisiaj nikt z was nie uśnie Sąsiedzi - wkurwiacie mnie ogólnie tak, że mam ochotę wyprowadzić was stąd [Małolat] Wiesz, moi sąsiedzi nie lubią hip hopu Szczególnie kiedy puszczam go tak, że huczy w całym bloku W tym roku to już trzeci donos Jak wpada dzielnicowy oni wiedzą do kogo [Sokół] O czwartej rano piętnastu typa śpiewnik dorwało Żołnierskich pieśni, chyba można być pewnym Że z sąsiadów nikt nie śpi Wiedźmin i kołobrzeg live na mokotowskiej To było jeszcze jak mieszkał tu mój koleżka Zanim ja zacząłem mieszkać Mam dobry grunt więc nie chodzę ich uprzedzić Że będzie dziś imprezka, drodzy sąsiedzi [Małolat] Jest jeden typ na klatce ciągle myje swoje dwa dobermany Pamiętam jak się wkurwiał jak mazałem klatkę flamastrami Jak miałem czternaście lat obrzucałem mu jajkami okna Poszczuł mnie swoimi psami, pomyślałem "niech go tylko spotkam z koleżkami" Kiedyś mój ziomek naszczał mu w piwnicy Wkurwiony przyszedł do nas, mówi "niech se szczają u mnie albo na ulicy" "To nie moi koledzy" mówię, wypierdalaj! Szkoda, że ten ziomek mnie nie uprzedził że tam nalał Ale uznałem że jesteśmy kwita Bo spierdalałem przed jego psami na dach śmietnika [Ero] Sąsiedzi to coś a'la czeski film ziom Za ścianami zgredzi, okna i ich telewizją Chcą wiedzieć wszystko od swej klatki po boisko Niepozorne dwie sąsiadki niosą siatki idąc Są wywiadu pierwszą lig, ich oczy jak noktowizor Jak dwie anteny uszy na ciągłym tropie słów kuszy Mam ochotę na strzał z kuszy, jednak wolę się stąd ruszyć Sąsiedzi - dobrze że mam żaluzje Sąsiedzi - dzisiaj nikt z was nie uśnie Sąsiedzi - wkurwiacie mnie ogólnie tak, że mam ochotę wyprowadzić was stąd [Małolat] Siódma rano, do mojej matki dzwoni sąsiadka I pyta się "w jakich pani chodzi kapciach" Bo coś stuka a ona jeszcze śpi i ma na drugą zmianę Moja matka wstała w butach, miała na ósmą rano [Ero] Wścibstwo, to taki sąsiedzki klimat Kto nos głębiej ludziom wtyka ten wśród kun wiedzie prymat Obowiązkowo donos, że muzyka głośna co noc Nie mają swego życia, widzą że syn prawnika Alkoholem w windzie zionął, że ktoś się pokłócił z żoną Śmieszy mnie to, między nami widzę beton [Sokół] Leżałem w domu, o trzynastej nagle szarpnął ktoś na klamkę Idę cicho pod lipą, nikogo nie ma na klatce [kurwa] Myślałem już, że mam omamy Przez okno patrze, w polonezie chamy Piją herbatę Earl Grey "Ej, Sokół, nie rób sobie jazd" Myślę, kto i po co miałby robić tu wjazd Już miałem kłaść się spać z powrotem Bo po melanżu byłem gruby Gdy szarpnięcie klamką ktoś powtórzył Krótkie puzzle w głowie, co zrobię Idę z powrotem pod drzwi Otwieram szybko i ponownie nikt Jeszcze dziś historia ta się wyjaśniła Zapomniałem zamknąć drzwi na zamek i wtargnęła siwa Mało nie padłem, bo wygląda jak trup Siedemdziesiąt lat i bezszelestny chłód, powiał lód Rozejrzała się po ścianach [Aa, to tak pan mieszka] Kurwa, sąsiedzi, uff, weź przestań [Małolat] Kiedyś jakieś przyszły do mnie psy po cywilu Kopali w drzwi to sąsiedzi zadzwonili po psy Bo myśleli że te psy po cywilu Chcą wyjebać mi telewizor i DVD Sąsiedzi - dobrze że mam żaluzje Sąsiedzi - dzisiaj nikt z was nie uśnie Sąsiedzi - wkurwiacie mnie ogólnie tak, że mam ochotę wyprowadzić was stąd