Eripe - Szukam wciąż czegoś lyrics

Published

0 158 0

Eripe - Szukam wciąż czegoś lyrics

[Zwrotka 1: Hase] Gra jest za łatwa, wyrzucam piątki, te pionki nie trafią już nigdy za mną Leci mi ręka, wybijam im szóstki, szczęka opada na stopy tym łakom Życzę im zdrowia i szczęścia, dobra ze zdrowiem przesada Życzę im szczęścia w stawianiu co jeden kroków na miny, nie lewa to prawa Słyszę już brawa za oknem, rap leci głośno, niech dotrze Znam to od podszewki, podaż według potrzeb, w portfelach bletki, jest dobrze Chcą na orbitę, to wrzucam im drobne, niech chociaż ten oddech się zgadza To kontrola lotów i wszystkie opóźnione, względem mojego, liczę to w dekadach Sprawy się mają ciut lepiej, choć nadal brakuje mi czasu i szmalu I wiem, że jest też tak u ciebie, chcę czegoś, co klepie tak mocno, że zdechnę w szpitalu Stąd ta przewózka tu po nich, choć boli mnie coś tam w środku, pamiętam Że trzeba te kurwy pogonić z boiska, strzał karny jest dla mnie, wykona Beretta [Zwrotka 2: Hase] Różnie tu bywa i nie możesz myśleć, że dupie odbiło czy nie wiem, jest kurwą Może po prostu tak pragnie byś zniknął, gdy nagle w wakacje proponuje trójkąt Mówisz, że pomoc kolegom jest super, nie wiem, to wada wymowy? Zwykle masz ręce związane na supeł, jest supeł, nie super, więc nie ma pomocy Krąg bliskich osób jak ring, chcą czegoś, dorwą cię nawet przez TV No chyba, że temat masz ty, nikt cię nie kojarzy, zdjęcie daj w CV Wyję ze śmiechu, gdy słyszę jak przewijasz, przepona mówi mi "stój" To się nazywa śmiech na głos, zwłaszcza na twój Jeden już dawał na full, pewne, że w beefie i jemu byś uległ Rozumiesz, nie myślę o dissach, gdy mówię raperom, że mogą spokojnie żreć kule Sprawy się mają ciut lepiej, choć nadal brakuje mi czasu i szmalu I szukam wciąż czegoś, co klepie tak mocno, że stanę obok siebie po takim haju [Zwrotka 3: Eripe] Każdy chce swoje wyszarpać, to walka psów, ja sprawię, że wszystkim szczęka opadnie Rzucam im kości niezgody, a sterylizacja jest karą za szczekanie na mnie Za szczeniackie akcje karma powróci i podkulisz ogon nim dojdziesz do czegoś Sprzedadzą cię na psach lub suka cię rzuci, bo pieskie to życie, jak w Amores perros Inni chcą uczyć jak żyć, gdybym ja taki był, pewnie zostałbym pastorem Morał jest taki, że łamię im ramiona, młotem czy łomem za morały prawione Bo słuchać rad raperów, to tak, jakby wierzyć w tabloidowe informacje Zastanów się póki czas, kurwa, serio chcesz być mądry po fakcie? Czujesz, że ktoś gówno ci kładzie do głowy i zamiast pokazać mu palec środkowy To kciuk w górę dajesz widocznie już nawet twoja mowa ciała ma wadę wymowy W rapie wymogi tak niskie, że byle chłystek teraz wybiera ten zawód Gorzej ma ktoś, kto to sprawdza i każda płyta, którą teraz wybiera to zawód Jebać przeciętność na zawsze, powiedz im Hase po co to gramy Dla poklasku, ton hajsu, blasku i sławy czy żeby pokazać kto to potrafi Sprawy sie mają ciut lepiej, choć nadal brakuje mi czasu i szmalu I szukam wciąż czegoś, co klepie tak mocno, że nawet bez serca dostałbym zawału [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]