[Verse 1: Mart] Zapierdalam ostro jak rower bez dwóch opon Ciągle zapisując w tych zeszytach tonę wersów co noc Wyrwij sobie kartkę, wsadź do magazynka Przekonasz się że prawdą jest że każdy wers zabija Siedzę na pierwszym planie bo nic nie ma w tle Jestem trochę pokręcony jak litera S Skazuję na śmierć na gilotynie jarzysz? To ironia, bo jestem głową tych dekapitacji Czekam na ten moment żeby porządek tu zrobić Zebrać to do kupy jak układ pokarmowy Wyruszyć na łowy, słabych durni powystrzelać I mieć to już z głowy jakbym wrócił od fryzjera Witaj w nowym roku, w moim roku brat Spójrz na kalendarz tam dwa zero jeden Mart Spróbuj to podważyć, nie zdołasz kolego Skąd to wiem? Ślepy strzał - cumshot niewidomego [Verse 2: Gostek] Wysyłam cię daleko, by nikt Cię nie widział bracie Zupełnie jak pokoju muzycznego w Familiadzie Jak jesteś na werblach, to nieźle się tu dusisz Płyniesz po bicie jak ryba? Chyba jak sushi Jestem na pętlach plus ta nawijka szczera To nieźle ci się wwierca, ej - próba Rockwella Krytyków liczba spora, mimo to dalej jadę Skaczemy im po głowach - Mario Brothers Jak to robić? Tak jak ty? Na pewno nie tak Za te wersy czekam na tu rewanż – vendetta Dla mnie nie ma mocnych i dobrze wiesz o tym Robię na bicie to co chcę – despotyzm Sam jesteś kimś, tak naprawdę będąc nikim Nazywam to syndromem murzyna z UrbanCity Ty smakujesz życia w stylu alko plus hardcore Nakładam zakaz na twój rap - embargo [Verse 3: Rose] Ostatnio tyle premier, jakieś suche ich te zwroty Tyle gówna nie wychodzi nawet kiedy się śnieg topi Chętnie im zakurwię bragga, teraz dobrej mało synu Nie muszę się przedstawiać, oni sami staną z tyłu Chcą osiągnąć zyski, otwierają japy wacki Nawet an*lfabeci już ich spisali na straty Nie da się nic z nimi zrobić, trudno, ostry plebs Prędzej wyjdzie im z mordy gówno niż dobry wers Chodzą słuchy na mieście, że jakąś robisz płytę ziomboj Nikt normalny nawet tego nie sprawdzi - shemale p**no Banda wacków co myślą, że są najlepsi od razu Jeśli o mnie chodzi to mogą być pierwsi do gazu Jakieś gówno na cykaczach, pierdolony polski swag Mają takie puste wersy, że wypełnia je mój śmiech Nawijasz tydzień i ziomy ci mówią, że to dobre? Masz tu moje zalecenie by im jebnąć w mordę, typie [Verse 4: ADM] Gadam do rzeczy, kiedy wbijam z rapem Ty nie gadasz do rzeczy, nawet jak nawijasz w szafie Gdy nawijasz, brzmisz jak tani błazen Niszczę Cię za jednym zamachem - kamikadze Nie mam zamiaru tego towaru jełopom grać Towar? Mój ulubiony artysta to Leopold Staff Leszcze chcą pierdolić, że to ich Staff To nic nie zmieni, tak czy siak, są ograniczeni Podlaski rap wchodzi z buta ziom, pow pow pow My robimy to na stówę - Usain Bolt Wiem, że jestem inny i się zmieniam, pedale Mój humor zależy od nastawienia - zegarek Każdy praktykant chce grać rapy te To paradoks, bo nie wie jak to wygląda w praktyce Nie pierdol, że masz flow wyjebane Nołnejmie, z tym głosem idź na lektora do Disney Chanel [Verse 5: Erdeka] Daje siłę bitom, Ty wiesz pizdo? Daj mi samą stopę, rozkręcę to - Fred Flinston Ciemne masy, myślą że jadą obficie na bicie Są tak ciemni, że widzą swoje odbicie w odbycie Rap ich rucha w dupę sideways ziomek Czemu? proste, bo wychodzi im zawsze bokiem Raperki ćpunki wpierdalają mąkę Myślą że wypiorą plamę na honorze białym proszkiem? Proszę was, nie znoszę was, jak wchodzę w bas Roznoszę rap, level tu wznoszę up, pierdole hajs! Jestem dobry w kawałkach, mogę odłożyć dziś kartkę Rozpierdolić cię ffff freestylem Nie lubię masła i ułatwień Nie będę Cię wpierdalał, bo to dla mnie bułka z masłem Ej ziomek szkoda, że moda wpierdala się do pysków Tym zjebom w słowach nawet Doda ujmuje sk**sów [Verse 6: Kagye East] Jestem gilotyną, wam emo na łeb spada kanonada stylu Kanonada, bo jak Kanonierzy lecę jakbym był z Londynu Mam w sobie vibe, niuskulowy jak Linux Kiedyś mówią: Siema V, damn it, gdzie są ci hejterzy? Gostek pokaż poziom, mówcie: Cześć, wieżowcu Koniec końców, wiem, że Kagye East to fajny gościu Jesteśmy WTC, chociaż nie staniemy w ogniu Bliźniacze wieże, więc wiesz, będzie o nas głośno w końcu Siedzę na dupie - jestem jednym z mistrzów Siedzę na dupie - Yoshimitsu Mam w chuj pomysłów, chcę nieco błysków fleszy Niczym Fiskus zdobędę nominały i monety od was Gdzie moja flota? Też mów na mnie Czechy Jeśli skumasz ten follow up, typie, przyznam, jesteś niezły Mam pokój bez klamek, a jestem w stanie Cię zabić Zajść w kaftanie, za ścianami, ty przywitaj się z klamkami