[Zwrotka 1: Enikate] Kartka szeleści, kiedy ołówkiem po niej skrobię Zapisując treści, które kłębią mi się w głowie Wena odeszła (żegnaj!) nie była warta nawet słowa Mam w sercu cmentarz na którym ją pochowam Nikt nie chce metafor, ma być lekko i przyjemnie Jeśli też chcesz tej drogi, to idź nią bezemnie (won!) Ludzie są żałośni, niektórzy nigdy nie dorośli I wiesz co Ci powiem? Pierdolę na wskroś ich Uczę się skreślać ludzi przy pomocy ekierki Tak jak słabe wersy, pieprzyć moralne rozterki Marność nad marnościami, niektórzy są tak marni Że nie warto nimi nawet swoich furii karmić Ja, "bliżej nie określony podmiot liryczny Zwraca się w sposób antyspołeczny i psychotyczny" Manifestujący ludziom i światu, wszem i wobec Że jest tu tylko po to aby wieścić jego koniec [Zwrotka 2: Enikate] Słychać już tentent, patrz nadciąga kawalkada Decydent ten umysłami włada to ZARAZA Iluminacje będą miały sprawić żebyś zgorzkniał By zatrzymać degenerację toczy się wewnętrzna WOJNA Wygrany sączyć będzie ekstazę aż po słońca wschód Pijany rozkoszą pozna pożądanie i GŁÓD Czy napełni Cię strach a trzewia przeszyje cierń Wiedząc, że tej przepowiedni ostatnią kartę pisze ŚMIERĆ?