[Zwrotka 1: Kartky] Ona mnie pyta czy wierzę w jej miłość Gdy widzę jak zmagam się z winą i błądzi Wypiła już cztery Prosecco I błagam bym przywiózł jej jointy Ja patrzę na falę, to ostatni rejs Płyniemy donikąd, nie widać rywali Nie biegam już dla Ciebie, mała Chłopaki mnie wzięli i gram dla Miami Gram tu non stop gdzieś się pali Moje post mortem to miejskie sporty, rzucać i palić Ty, możesz mnie szukać i szukać Ja żyję obok gdzieś z kuzynkami od Pillpiuka Amigo – to ten z głupią grzywą? I wszystko na próżno? Jak jestem inny, czekaj, zima już jutro Jestem naćpany ich strachem gdy widzę półmrok Rozsyłam kruki na północ [Refren x4] Z nią każda chwila była bezcenna Jestem wampirem, skąd miałem wiedzieć, ze będzie śmiertelna [Zwrotka 2: Emes Miligan] Milion słów, ktoś znowu prosi o zdjęcie Twarzy pół zaraz wrzuci na serwer Parę stów, gdzieś tam leży w kopercie Jeszcze, bo za rok będzie więcej Dałem Ci ból, oddałem całe serce Pracę w chuj, by zaznaczyć swe miejsca Widzę tłum i przypinam pinezkę Mierz się, wrogom zamykam gębę Boję się tego, co myśli kryją Bo boję się, że jeśli to pilot Gdy przyjdzie dzień i to spełnię Grubo zatrzęsę życiem jak dupskiem Beyonce Pijemy z miłości, zapraszam do gry ją Je wszystkie, bo żaden ze mnie jest hero Skurwiele nie mogą mnie już pominąć Wieczorem padam zmęczony na wyro Wciąż szukam jej jak Vincent Vega Mija mnie jej głos i wiesz, że mnie ma Zżera mnie jak nowicjusza trema A stąd już wyjścia nie ma, nie ma jej A nie wiń mnie, gdy mam więcej szans Bo każdą z nich, na przekór im stworzyłem sam [Refren x4] Z nią każda chwila była bezcenna Jestem wampirem, skąd miałem wiedzieć, ze będzie śmiertelna [Zwrotka 3: Kartky] Nie pytaj o względy, bo będziesz następny Jeżeli się znowu odwrócę Bo nie damy rady utrzymać się w ryzach Oddamy się każdej pokusie Każdej, lamusie słyszałeś, każdej Ja biorę to wszystko do rąk Mam to na bluzie jak różę Tyrallów Jej numer na później, no chodź I znowu tonę w niuansach, a innowierca Przestań wkręcać, że ta praca to szansa Nikt nie czeka na mnie, kiedy klauny rozypalają mrok Rozpraszają warty, to wiele więcej niż ostatni rok W którym budzę się pośrodku widowiska I reżyseruje sobie sukces z bliska Tyle suk chce znowu mojego nazwiska Wypatruje ich gdzieś na ścianie urwiska Zamaluje ściany farbą tak czarną jak moje myśli od 10 lat Popatrzę z zimnym spokojem na zmrok i muszę dalej na szlak To właśnie o tym mówiłem Bo chcę zapętlać momenty, je w kółko jak sekta Nie muszę przewijać tygodni Bo przyjaźń wyjebana dawno jak setka Szklanka pusta pełna Zagubieni jak po drodze do Mielna Z nią każda chwila była bezcenna Jestem wampirem Skąd miałem wiedzieć, że będzie śmiertelna? [Bridge] Demony budzą we mnie się, czuję głód Czuję, że nie odpuszczą, muszę znaleźć krew (znaleźć Cię...) [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]