[Verse 1: Indy] Eldo, Indy a Wich zpátky v tvojem areálu Zpátky v tvojem areálu Stejně jako IQ je třeba mít vlastní ID Nikdy nevíš kdy další duplikát sem příde Zástupy kopií kolem nás teď klusaj Jsou neviditelným jedem o kterým sní Sadam Husajn Indy a wich Eldo spolu v kolaboraci Varšava-Praha, tak co jest chłopaci? Ne každej bumerang se zpátky navrací Na tvůj dvorek jsem přišel se svou verzí A k tomu abych zaujmul nepotřebuju kontroverzi Co chceš sám vyber si Od Prahy až na Varšavu tohle neni fantazie Jako déjà vu Já jen kryju záda svýho kamaráda Pa pa pa Všem typům co bu bu bu A pak tradá Sou fuč Si snad podtrhujou sprostý slova ve slovníku Maj všecko kolem jen ne správnou gramatiku Nikdo neni ministerstvo pravdy informací Každej true a každej real Dá to asi práci Když se o tom mezi lidma tolik mluví Kde vězí čert a kde jádro pudla? Bůh ví Taškařice ala k**er verzus bráška štěstí všem co pozorně hlídaj co je fér a co fraška A tak pořád ukrajuju svojí část tý pizzy Nejsem ani první ani poslední Se mnou týpci v čele peletonu je rým bicykl a dokonalost jeho cílem Samej štrýt jsme vděční za ty chvíle Tři postavy se ženou městem další story Wichův cut to sek jak z Neckermannu svetru vzory MPC a frekvence rádiovejch stanic česko-polský kolabo nemá limit nemá hranic Eldo, Indy a Wich zpátky v tvojem areálu Zpátky v tvojem areálu Eldo, Indy a Wich zpátky v tvojem areálu Zpátky v tvojem areálu [Verse 2: Eldo] Czasami mam świadomość, że jesteśmy ważni dla kogoś Dla tych co dorastają obok Tych młodszych, którzy chcą uczyć się od nas Którzy też chcą coś od świata dostać jak my Móc mieć plany, coś innego niż ten schemat Bo codzienność to jednostajny poemat Tych samych chwil, szukają drogi gdzieś indziej Widzą nas i słyszą naszą muzykę Wiem to, nie jestem żadnym przykładem Kimś innym niż oni, wiem to, ale co zrobić? Że chcą jak my pisać, móc zostawić to miejsce Znaleźć spokój i poznać w końcu czym jest szczęście W końcu iść na swoje by coś zacząć Nawet wbrew wszystkim chociaż słychać śmiech, docinki Czuć w sobie ten smak spełnienia Móc czuć jak tylko dzięki sobie coś się zmienia Wiesz, wiem to, bo sam tak chciałem iść jak ty I wciąż chodzę po ulicach tych jak ty Wciąż robię rap, to sukces naszej pracy Ze śmietnika świata sami podnieśliśmy te kwiaty [Verse 3: Pjus] Nie jestem gwiazdą, może nawet nie mam fanów Rap nie dla szmalu, sztandarów i szpanu Gdy patrzę z ekranu nie chcę być bogiem Mój Boże niektórzy mają fobię, że się wożę Ok, chcesz być jak ja? nie polecam Popełniam błędy, a życie lubi dać do pieca Ej, młody obiecaj, że też przestaniesz palić Pamiętam ciebie i kolegów jak byliście mali Szary beton się wali, my wciąż jesteśmy tutaj Wszyscy od lat chodzimy w złodziejskich butach Zobacz Pjusa, pokazał swoją jaźwę w telewizji A wiesz ja mam pracę, bo rap to pasja, nie zyski Chcesz być mną, to bądź sobą, wierz mi Jaram się jak nawijasz mi swoje teksty Jaram się jak zamiast iść na cztery osiem Zapisujesz kartkę i mówisz z dumą w głosie Że będziesz kimś, że teraz będziesz pisać Bo latarnie to jedyne gwiazdy na ulicach Motto na dzisiaj, na każdy dzień następny Moje myśli na kartkach, moje serce to bębny [Tekst - Rap Genius Polska]