Deszcz Zagra o szyby I chociaż biurko stoi inaczej, to ja i tak jak kiedyś czuję znów to - strach przed światem, który pędził i dziczał Co raz mniej ludzki na którymś zakręcie wypadł Coś trzyma nas tu, wśród skandali i sensacji Zabijamy się bardziej chcąc uciec z tej pułapki Wśród kątów bliskich sobie najpierw stanowią ostoje i bezpieczeństwo Potem zwiększają paranoje Non stop, bez stopu, aż pulsuje wszystko Chce stop, chce stopu, uciec za horyzont Gdzieś, za sensem życia popędzić szaleńczo Tu jest piekło i może skończyć się klęską Frustracją przed czterdziestką, by jakoś zabić życia piekło, oderwać się jak w samotagi Produkujemy iluzję bez szans na to, by się spełniły A jednak oddychamy każdą Stają się sensem. Przy nich odnajdujemy nasze miejsce Chcemy się mylić, by stłumić własne serce Czytamy książki z serii jak żyć, pozornie wiemy więcej Lecz przychodzi czas, gdy nasza siła ponosi klęskę Można czytać bajki dla akwizytorów W życiu i tak przegramy z realnością jego horroru Uciekamy w sztukę, która jest większą pułapką Po jakimś czasie tylko ból jest dla nas inspiracją, tą naszą prawdą Stajemy przed wyborem: dragi, wódka, miłość, religia, ludzka litość, szaleństwo Tak bezpiecznie odejść stąd w świat iluzji W permanentny sen by już się nie obudzić By świat już nie ranił w serce wbijając drzazgi Boże Tak bardzo chciałbym doświadczyć Twojej łaski Bym ślepy jak anioł mógł widzieć tylko Twą potęgę w świecie W którym nie wiem gdzie jest moje miejsce...