[Zwrotka 1] Codzienna walka o wpływy, witam w Polsce Brudne ulice, życie staje się szorstkie Padam na mordę mówią, ogarnij sprawę Trzymam się mordo, chociaż oczy jak po gazie Szukają patent, jedna miłość nie wystarczy Są takie sprawy, tu rozchodzi się o hajsy Karmiący fałszem, cenisz ich najbardziej Czego nie miał a co ma, to śmieszy jeszcze bardziej Cisnę z buta, po tych szarych chodnikach Mijam te same twarze, albo ich same odbicia Szukają wyjścia, lub korzystnej opcji W poszukiwaniu dobra, dawno zatracili formy Już tylko ziomy, z resztą poniżej normy Odpalam kolejnego splifa, omawiając szyki mody Ludzie to pionki, jeden drugiego przestawi Ja sam na planszy, całą resztę tlen dławi [Zwrotka 2] Pot na potylicach, płuca pracujące mocniej Czas ich zmienił, twarze coraz bardziej obce Coraz bardziej, coraz mocniej zatraceni I jak to mówią, tylko Bóg może coś zmienić Kowale swego losu, artyści własnej sceny Przez swą dobrość, działają jak ten magnes Poprzez fałsz, wymazują całą prawdę Leć tak dalej ziomuś, życzę z fartem Istnieje patent, choć daleko do niego Poprzez idealny świat, zwany życiową sceną Tam gdzie ludzie, dają zamiast zabierać I nie zmieniaj się ziomuś, oni to mają w genach Ja, jakbym dopiero wyszedł z cienia Dostrzegam ten świat, taki dramatyczny seans Wiem, istnieje gdzieś wiara, nadzieja światem rządzi hajs, nadzieja obumiera, już