Donde - Szpital Świętej Róży lyrics

Published

0 97 0

Donde - Szpital Świętej Róży lyrics

[Zwrotka 1] Miałem swojego Dave'a, który istniał w mojej głowie I starał się mnie rozerwać, jak pieprzony zamachowiec Był jak pokrowiec na mój łeb, wszystko odklejał I dla mnie był kimś więcej, więc rozumiem Hurleya Podobno to na co jestem chory, opisał jakiś Szwajcar Widzę coś czego nie ma, gadam do ściany, jajca I nawet jeśli porył mi głowę dym do cna To i tak nie da się spaść niżej, trzeba się odbić od dna Pytali, czemu przedstawiam się jako Ben I wspominam wciąż o jakiejś wyspie, czy to sen? Nie, dobrze wiem co jest grane Zginę, bo chcą mnie okraść, podali mi klozapinę już Jakiś odgórny system każe im szufladkować Podobno wiedzą lepiej co ukrywa moja głowa I kto jest niebezpieczny a kto jest częścią tła Podobno tym pierwszym jestem ja [Refren x2] W Szpitalu Świętej Róży jestem dzisiaj sam Pierwszy raz a i tak mam wrażenie, że go znam Mam miejsce w którym wszystko mi jedno Hurtownia świrów skazanych za odmienność [Zwrotka 2] Obserwowali mnie latami By potem zamknąć w Szpitalu Świętej Róży za kratami Jestem na liście Schneidera Przecież nie wierzyliście gdy mówiłem że umieram Mówią, że nie wolno się bronić Wszczepili we mnie skłonność do anhedonii To ja podałem grubasowi liczby To miał być blef, tak myślałem, nie sądziłem nigdy Że kilka cyfr połączonych w jedną może mieć moc Mówiłeś, że jesteś ze mną Boże, więc chodź Pokaż mi życie, to które znam to błazenada A może Nietzsche racje ma, ja nie wiem nadal Czemu nie słyszę twoich kroków w moją stronę A kiedy celebruję ciszę, ktoś zjawia się nie w porę To wszystko jakieś pojebane dziś, nie sądzisz Nie mów nikomu, dobrze wiemy, że błądzisz [Refren x2] [Zwrotka 3] Chyba gnije we mnie gałąź świadomości Od nadmiaru leków, stresów i wątpliwości I nie mówię tego jako Ben Wiem że z trudem łapię tlen, wiedząc to co wiem Nie myśląc tak jak myślę, snując plany się łudzić Gdy nie wiesz nawet czy jutro się obudzisz Nie jestem chory, chore są czasy w których żyję Nie wiesz? Pojedź na izbę przyjęć Chcieli mnie zamknąć, pytali o rodzinę I śmiali się gdy mówiłem, że ich chyba zabiłem Kilka dni później, patrzyli już z powagą I strzelali we mnie zimną wodą, stałem tam nago I nie wiesz nic o mnie i tak już będzie Nie wiesz co prawdą jest a co narzędziem Do tworzenia baśni i pisania ksiąg Które z dnia na dzień wypadają z moich słabych rąk [Refren x4] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]