DNA - Zawsze muszę coś spierdolić lyrics

Published

0 203 0

DNA - Zawsze muszę coś spierdolić lyrics

Dość już Twoich i moich łez Jak jest wiesz, masz twarz zasmuconą Czuję się źle, daje słowo Być skałą, wokół której toną Zgadzam się z Tobą, z każdą racją Zrobię na przekór, z premedytacją... [Verse 1: Pih] Sen winowajcy nie jest lekki, elegii posłuchaj Tak jak Ty mam w sobie polskiego ducha Woda spływa z wanny na kafelki podłogi Rozrzucone, skacowane ramiona i nogi Kiedy opada mgła, wiem, to ból też opadł Został strach i gniew, żal i rozpacz Wszystko powoli dochodzi do mnie Otrząsam się z goryczy najlepszych wspomnień Ciężki charakter? Wiem, mam z natury Ale chcę wierzyć w słońce, nie chcę już wierzyć w chmury To jest ten moment, odstawiam z wódką lód Chcę słyszeć w domu tupot małych stóp Nie chcę przepraszać wszystkich od rana Budzić się żyć w żołądku Lewiatana Może tą dusze uwolni śmierć, nie wiem Czuję to ciało jest dla niej więzieniem Wyrzuty sumienia, a po nich szczerość Walka ze sobą z dnia wczorajszego Modlę się o to, chociaż nic nie pomoże Gdy przeznaczenie w parszywym humorze Zacząć od zera, zepchnąć w niepamięć Wszystkie problemy zamurować w ścianie Ten tren jak Ty, nie mogę przestać nucić Zły sen, z którego chce się obudzić [Refren] Może chcę dobrze, ale przynoszę ból I nagle wszystko wokół warte jest Biegnę donikąd, choć coś mówi stój Otwarta rana, ja znów sypię sól Braterstwo tej samej niedoli Los rzuca kłody pod nogi Nerwy rwą się spod kontroli Zawsze muszę coś spierdolić [Verse 2: Peja] Świat jest okrutny, lecz nie ma się co rozczulać Choć rozterek mam często więcej niż Pan Jędrula I akurat mi nie trzeba Brahu wciąż nowych spięć Bo odejdę z tego świata z hukiem jak Johnny Ace Kolejny tekst o tym, że w tym życiu ciężko Jestem tym koleżką, który przeszedł w życiu piekło I kolejną męką są odpały, były, będą To demony przeszłości, które zbyt często mnie gnębią Tu gdzie słowo "przepraszam" nie tłumaczy mnie na pewno Bo wiem, że nie to jedno wydarzenie dziś potępią Świadkowie mego życia, ten gnój wciąga ich w to bagno Które nierzadko jak na dnie rani ich tak bardzo Ten który jako dzieciak musiał podejmować szereg Dorosłych decyzji, w tym dorosłym życiu wymiękł Ja podejmę ten wysiłek, wiem, że nie ma na co czekać Tylko w tym dorosłym życiu dziś jest niedojrzały dzieciak [Refren] Może chcę dobrze, ale przynoszę ból I nagle wszystko wokół warte jest Biegnę donikąd, choć coś mówi stój Otwarta rana, ja znów sypię sól Braterstwo tej samej niedoli Los rzuca kłody pod nogi Nerwy rwą się spod kontroli Zawsze muszę coś spierdolić [Verse 3: Pih] Gdyby za to mi płacili miałbym królestwo Wiesz co? Sam oszukuje się tak często Znów w lustrze nie poznaję swojej twarzy Niebo ma kolor sińców pod oczami Czy do księżyca powinienem wyć? Nie powiem, że nie stało się nic A jak nie Ty, to kto mi został? To cały życie jak słona kropla [Refren] Może chcę dobrze, ale przynoszę ból I nagle wszystko wokół warte jest Biegnę donikąd, choć coś mówi stój Otwarta rana, ja znów sypię sól Braterstwo tej samej niedoli Los rzuca kłody pod nogi Nerwy rwą się spod kontroli Zawsze muszę coś spierdolić