DNA - Skurwysyny lyrics

Published

0 317 0

DNA - Skurwysyny lyrics

[Verse 1] Nigdy w życiu bym nie pomyślał, że będę tym, kim jestem Choć marzyłem już o tym jak byłem jeszcze dzieckiem Poznałem gorzką kreskę, a raczej to jak spływa I nie wstydzę się tego żeby to teraz nagrywać I tak Z.B.U.K.U to ksywa i chuj Ci do tej ksywy Przynajmniej taki Z.B.U.K.U w tym co robi jest prawdziwy Flow rysuje szyby nawet jak nie jest głośno Bo do takiego flow trzeba dzieciaku dorosnąć Nie szastam forsą, jestem normalnym typem Wystarczy na tyle żebym najebał się w weekend Wiodę normalne życie przez siedem dni w tygodniu Bardzo szybko się wkurwiam, na bank mam to po ojcu Nadal mniej tych pieniążków niż wszystkich wydatków Może kiedyś ucieknę stąd razem z Noe na statku Tymczasem włożę kaptur, wyjdę zagrać koncert Jak nie poczujesz rapu to przyjdź - oddam Ci forsę [Verse 2] Wielcy znawcy tego rapu, pokrzywdzone talenty Co nadal myślą, że nasz rap to browary i skręty Backstage'owe panienki, chuj wie "wogle" co jeszcze A ja im naprzeciwko – przekaz najważniejszy w tekście Choć nie najlepszy w mieście może, to nadal własny Skurwysyny, nie zrobicie ze mnie żadnej gwiazdy Nie puknę ziomka panny nawet jak będzie chciała Mam honor i zasady, skurwysyny wypierdalać Nadal w sercu wiara, się staram, robię to nadal Nadal robię tak rapy, że nawet mucha nie siada I nie muszę o tym gadać co kawałek, to słychać Nadal w moim sercu gra tylko jedna muzyka Misiek pogina po bitach jak po ulicy bandyta Choć osobiście to takiej roboty się nie chwytam Czasem film, dobra płyta, jestem swój, swoim nagram Zawsze najlepszy rap - masz skurwysynu, sprawdzaj! [Verse 3] Pisklę wyleciało z gniazda, jazda! Człowieku sprawdź mnie Słuchaj teraz jaką masz przed sobą wielką gwiazdę Na kolację był pasztet, na śniadanie chleb z masłem Nigdy się nie świeciłem, więc nie mów, że kiedyś zgasnę Międzymiastowe akcje, pochytane koneksje Wszystkie dobre mordeczki na afterach po koncercie Na backstage macie wejście, na scenie macie pionę To wy dajecie łapy w górę, a mikrofon płonie Wiedz, że głupot nie pierdolę i nie solę se na rany Gram zajebistą sztukę nawet trochę najebany Dalej nawijamy, bo sramy na tych łaków Co zajawkowo, sezonowo chwytają się rapu Mamy klimat baku baku, jak za starych czasów Gdy całe rzesze ludzi się schodziły przy trzepaku Skurwysynu tak za rapuj. Nie umiesz? To salutuj! To nowiny, skamieliny, która nazywa się Z.B.U.K.U