DNA - Schodowa Klatka lyrics

Published

0 247 0

DNA - Schodowa Klatka lyrics

[Intro] Strupy na kichawkach od żenionej fety Małolatek nieśmiałe uśmiechy Tutaj żeruje na tych ludziach Provident Schodowa klatka, obraz z miejsc, w których żyłem [Refren] Na zawsze osiedle, od kiedy byłem kajtkiem Za to, co coś warte, otwórzmy flaszkę Samo życie, wszystko raczej w kratkę Kiedy wychodzę na schodową klatkę To moja klatka, schodowa klatka Wariat wiesz jak jest, rzadko idzie karta Z góry po schodach, biegiem, na parter Kiedy wychodzę na schodową klatkę [Zwrotka 1] Jedno z niewielu miejsc, które noszę zawsze w sercu Na jej schodach napisałem tyle wersów Tak długo mieszkasz, a jeszcze o tym nie wiesz Ludzie znają cię tu lepiej, niż ty sam siebie Ktoś wraca z pracy, browar w siatce dzwoni na capstrzyk Morda na kłódkę - podstawa dobrych relacji Obraz składam w całość, łączę te fakty Ona cię zdradzała z nim, dowiedziałeś się ostatni Sąsiadka ma 3 koty, na klatce czuć szczuchy Jej mąż na parapecie wietrzy buty Ziom z naprzeciwka mówi - stał dziś po kostki w wodzie Odpływ prysznica zapchany kłakami teściowej Dzieciaków ferajna, ta osiedlowa fauna Potrafi wyciąć numer, sąsiadce znoszę wózek Niejeden z nas nie ma za co zalać fury A na kalendarzu 22 Wszyscy na baczność, gdy ksiądz idzie po kolędzie Po libacji, ktoś ląduje na komendzie Wychylam się i rzucam piętro niżej hafta w torsjach Później przepraszam, ale niesmak pozostał [Refren] [Zwrotka 2] Pokolenia bite jednakowo po kieszeniach Na swoje życie nie mają patentu Wypełniają zakłady, siedzą w STSach W godzinach szczytu, z ołówkiem w ręku W matematycznych wzorach szukają Boga ludzie Bez środków do życia, za to majętni w duszę Jak nigdzie indziej tu czuć ten dobrobyt Pierwsza generacja niewolników kart kredytowych Czasem akcja jest tutaj jak z filmu A twarze naturszczyków, jak wyrwane z castingu Wódka potaniała, ale brak hajsu na picie Grzana ława, 100zł odmieniłoby ich życie Na własną rękę świat zdobywany Nigdy z byle gównem nie biegło się do mamy Słuchać szpilki sąsiadki, uda niosą zdrową dupę Z reklamówką w ręku mija ją zbieracz puszek [Refren] [Zwrotka 3] Tu się wychowałem, boazeria, drzwi obite skajem Od studniówki, aż do grobu, jeden ten sam gajer Połowa bloku miała identyczny barek Tylko pomarzyć można było tu za frajer Często nad ranem ławka jak ambona Po pijaku obok z bloku nawracamy kurwiszona Chłopaczyna dzieli towar, bierze udział w misji Rzeczywistość tu przerasta science fiction Prosto ze zwierzyńca, najlepszych przebojów lista Niezapomniany zapach chińskich zupek instant Z sufitu kapie, takie jest życie Ktoś wysadził korki, w ruch poszły gromnice Wystarczy, że przypomnę sobie zaciętą windę 3m2, pierdolony Jerry Springer Miała pecha z parteru sąsiadka Wpadła na balkon piłka i ktoś nasrał jej na tapczan [Refren]