Cez CZT - Cezary P lyrics

Published

0 132 0

Cez CZT - Cezary P lyrics

Kiedyś nie mogłem już tego wytrzymać Tu wymuszony uśmiech tam wymuszona kima Wasz sztuczny uśmiech i sztuczne życie Wy macie kurwa chuj /a ja dzisiaj muzyke Nie potrzebowałem waszej zasranej przyjaźni Dalej nie potrzebuje przywykłem do samotnej jaźni Przyjaciół została garska, z tego i nie na zawsze Dzisiaj trudno o przyjaźn /gdy twój ziom chce tylko kase Zasrani fani mani wyścigu po mamone Każdy z was tylko pseudo wartości ma nowe żadnej sie nie trzymacie dłużej niż Przez miesiąc i tylko prosicie o zgode, /to jest żałosne Miałem wyjebane w wasze małe grupki Zamiast takiej grupy wolałbym z banknotem smarzyć lufki I chodź sam nie zawsze byłem idealny To charakter mi został twardy /wasz jest martwy Bo widocznie nigdy sie w tobie nie narodził A ja sie narodziłem by ci oczy otworzyć Nigdy nie wymagałem od was przecież dużo Troche rozumu, ambicji albo chociaż empati Przyjaciół miałem znacznie więcej lecz urwały się kontakty Kumpli mam dużo więcej, o nich nie musisz sie martwić Wiem na czym stoje i znam moje wartości I nie potrzebuje waszych rad i zasranych mądrości I chuj mnie obchodzi czy to co mówie cie złości Jesteś tylko półmózgiem z mojej pieprzonej przeszłości życie daje mi po dupie dalej dopierdalam w głośnik Nie chce mieć znanej twarzy, chciałbym słać kurwy głośniej I rośnie ta złość gdzieś tam w podświadomości Chodź radosny dzień spędzam gdyż pogląd mam nowszy Ten wasz pogląd jak już mówiłem jest żałosny Będe kurwa klnął aż ci mama każe to wyłączyć I wiem co sobie o mnie teraz kurwa myślisz że nie mam perspektyw, że pieprze jak jakiś leszczyk Ja ci pokaże że trening czyni najlepszych A nawet jak nie wyjdzie to nie oddam tych moich wierszy Mówią hip hop to i hip hop tamto Mój hip hop będzie taki jaki będe chciał skumaj to I chuj mnie obchodzi kto jest tutaj jest lepszy Po prostu w głowie mi się ten wasz wyścig nie mieści Przeciw podatnym i tym co bez empatii A ty powiesz mi że nie mam racji? Może bazujmy na wyniku konfrontacji Od jakiegoś czasu nie boje sie stawić czoła sytuacji I nim ulegniemy dezintegracji Chce wam pokazać kilka wizualizacji świata w którym od śniadania do kolacji Chciałbym po prostu posiadać kilka spacji Zgasze wam słońce i prąd chce Wyjebać was wszystkich i trące Tu temat bragi to nie to samo brzdące Ja tymi wersami wyrwe wam flaki I nie pytajcie co u mnie dzieciaki Chciałem powiedzieć to nie Mogliście przestać sie bawić Metafory? tak, bo mnie wkurwiacie Pizgam to w eter i sobie rozkminiajcie I możesz napisać komentarz że nie mam flow i przekazu Podpierdalam bity i robie to dla pokazu Ale to już nie moja wina że nie widzisz obrazu Możesz wytykać mi błędy Nie oceniać po tracku I może mówie o rzeczach O których sie nie powinno I może ich to drażni że mówie wprost zamiast sie drażnić I że inaczej niż te błazny Postrzegam tu świat mój własny Zabójcze myśli, cały czas miewam Dajcie mi karabin to ich powystrzelam I nie trzeba pomocy od innych by te tracki Tu targały kłaki i to nie wszystkie karty Mam ich o wiele więcej, i prędzej wam Obetne ręce niż dam pisać werset leszcze Jeszcze mnie nie pojebało weźcie Zabierzcie swoje rzeczy i sie wynieście To mój świat, moje życie, chuj cie czy lepsze Czy gorsze, będe napierdalał wersy dopóki nie zgaśnie słońce