Szarość dnia Wczorajszy dzień Jak w hotelu się znalazłem, co się stało Bez pytania wiem Drżenie rąk Poranny strach To jest kara, obowiązek, może zwyczaj Ja już nie wiem sam Tysiąc obietnic minionych Sto, sto różnych spraw Nieskończonych Słabość precz Robić to chcę Dla was wszystkich, dla muzyki, za pieniądze Musi udać się Hałas tłumu, krew żywiej tętni Inne sprawy są obojętne Tak, czy tak dogram to do końca Wszyscy wyjść Cisza w krąg To mój azyl, ma modlitwa, garderoba Czy już wszyscy są? Tak wiele chwil najważniejszych Cały, cały mój zgiełk najwierniejszy Kochana ma, wiedzieć chcę Jak mam szukać i co robić By na górze móc utrzymać się Hałas tłumu, krew żywiej tętni Inne sprawy są obojętne Tak, czy tak dogram to do końca