Białas - Kolejny Dzień lyrics

Published

0 83 0

Białas - Kolejny Dzień lyrics

[Produkcja: Lanek] [Refren: Solar/Białas] Kolejny idealny dzień z mojego życia Kolejny spierdolony dzień z mojego życia I nie skończył się, po co podsumowywać go Nigdy nie wiadomo co przyniesie los [Zwrotka 1: Solar] Wstaje do pracy i się budzi tu jak zawsze z żoną Która na razie nie jest nawet jego narzeczoną Poranny jogging mu krzyżują wczorajsze hot-dogi Sami wiecie o co chodzi, tron nie jest Piotrowy Siedzi na nim se z fejsbuniem i mu ziom konfabuluje, że znów zrobił jakąś niunie (jak ty znosisz tę zamułę?) Ale woli zbadać jak tam stoi frank szwajcarski Jak tak dalej pójdzie to go czeka zjazd na saksy Kurwa mać i chuj z wakacji, król stagnacji; Gra o Tron Lannister zawsze spłaca swoje długi - tak jak on Opuszcza dom jak najszybciej w rozwiązanych butach Podchodzi do fury, a na szybie karny kutas Pazury zjadł ze stresu, bo dziś się ma oświadczyć Nie ma czym drapać więc daje drapaka, do pracki Nic nie widzi no bo ma kutasa na pół szyby więc wjechanie komuś w dupę zbytnio go nie dziwi Patrzy w dowód, ma nieważny przegląd, no masakra Ale się blatują bo ten drugi nie ma prawka Dzwoni szef mówi "się zjebała instalacja, więc jutro się widzimy punkt godzina jedenasta" No to myśli ją zaskoczy, już zasuwa po łakocie, pierścionek ma, jeszcze tylko kwiaty na powrocie Zastanawia się czy nie strzela ślepakami, "rok już się staramy by pociecha była z nami" Wbija się do domu, jego bejbe jest w łazience Taki dzień, że się nie zdziwi jak powie że nie chce Stoi w przedpokoju, czeka przerażony wielce Ona wybiega z testem, a on z pierścionkiem w ręce [Refren: Solar/Białas] Kolejny idealny dzień z mojego życia Kolejny spierdolony dzień z mojego życia I nie skończył się, po co podsumowywać go Nigdy nie wiadomo co przyniesie los Chleb cię powszedni zjada, nie mów o wielkich planach W gierkę nie wciągaj tych, przy których jesteś pajac Wszyscy w drodze na szczyt, się nie zapada góra Bo nagle kończy ich trip jedna złapana guma [Zwrotka 2: Białas] Budzi się w jakimś obcym łóżku, strach spojrzeć z czym Budzi go jedynie niepewność i kac morderczy Patrzy na nią, jak na niego niebrzydka Nawet jak to pół mężczyzna, on powiedziałby że celebrytka Dużo pierdoli, mało robi, z kolegami urządza zawody w których nie uczestniczyli nigdy Znów przychodzi z planem nowym, ciężko stwierdzić o co chodzi Sukcesy odnosi tylko w czasie przyszłym On jak zwykle jest bez hajsu, szuka z kranu wody Bierze kurtkę, a tu w kielni Redd's ananasowy Szybki łyk i powoli do nas wraca, easy I do matki gna po hajs, jaka praca? kryzys Przy okazji u niej zjada se obiadek Nagle brat zajarany dzwoni, że dziś umarł dziadek Czyli ma spadek, czyli ma kwadrat, czyli masakra I tak w sumie zawsze pierdolił tego dziadka Brat mówi, że już czeka z flaszką i wziął el quattro Czyli w zasadzie za ten melanż płaci państwo On na stancję szybko leci się ogarnąć W wannie pod sąsiadkę z dołu szybko puknąć w jajko Ale flak bo se przypomniał tamtą z góry marną Najebany dźgał ją, sam dla siebie upadł na dno Wstawia pranie, robi szamę, planuje co potem A od pralki wąż nam już zalewa terakotę Dzwoni brat i płacze że ta martwa rura zostawiła większe długi niż jest warta kwadratura Mówi "czekaj bo ktoś puka", otwiera drzwi do mieszkania A tam te sąsiadki, obie w sprawie zalania Jakieś pytania? (Dlaczego kurwa!?) [Refren: Solar/Białas] Kolejny idealny dzień z mojego życia Kolejny spierdolony dzień z mojego życia I nie skończył się, po co podsumowywać go Nigdy nie wiadomo co przyniesie los Chleb czy powszedni zjada, nie mów o wielkich planach W gierkę nie wciągaj tych, przy których jesteś pajac Wszyscy w drodze na szczyt, się nie zapada góra Bo nagle kończy ich trip jedna złapana guma [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]