Bezimienni - Mógłbym Ci Opowiedzieć lyrics

Published

0 440 0

Bezimienni - Mógłbym Ci Opowiedzieć lyrics

[Zwrotka 1: Ryjek] Mógłbym ci opowiedzieć o bólu, żalu i utracie Boga I o tym, że wszystko można zacząć od nowa O ludziach obłudnych aż do szpiku kości że nie tylko słabi przejawiają gest litości O tym, że ci najtwardsi nie płaczą Chyba nie jestem jednym z nich - łzami za porażki płacę Mógłbym opowiedzieć o słabych charakterach O ludziach co sami czują się poniżej zera Jak ciężko jest bagaż złych doświadczeń zrzucić Jak łatwiej zamiast zła nadziei kłodę w nogi rzucić O tym, że czasem warto iść w przyszłość po wodzie Wiesz, cud zdarzyć się może O ludziach co szukają miłości w ładnych buźkach Rzadko patrzą w serce, a to jest zgubne w skutkach Jak znajdziesz prawdziwą miłość musisz pielęgnować Człowiek nie automat, nie da się przeinstalować Choć są słabe charaktery na wpływy podatne Lecz co ci po człowieku co pod presją sprzeda matkę Mógłbym ci opowiedzieć o miłości siostry do brata Trzymaj się Ania, uściskaj wariata Jak na ten piękny moment z papieru będzie krata Mógłbym ci opowiedzieć o prawdziwych przyjaźniach Jak fałszywych i wiązanych na pokaz O ludziach co innym za życia już budują ołtarz Często chcą nie widzieć Boga, rozczarowani później że to tylko człowiek też rodzony w potach Mógłbym ci opowiedzieć o pękniętym nosie z policyjnej pałki I o tym jak ściskają aż do krwi kajdanki O przeszywającym chłodzie ciągnącym z dołkowej pryczy O zatęchłych materacach wprost z wytrzeźwień izby O błędach przeszłości, niepewnym wzroku w przyszłość O tym żeby kogoś wysłuchać czasem wystarczy się tylko przysiąść (czasem wystarczy się przysiąść) [Refren: Ostry] Mógłbym opowiedzieć o tym co widziałem Tam gdzie byłem, co robiłem, czego dotykałem Mógłbym opowiadać o swojej przeszłości Ile krzywdy zrobiłem najbliższym po złości W napadach euforii, bólu i żalu, stop, chwila, pomału [Zwrotka 2: Ostry] (Mógłbym) mógłbym opowiedzieć bez cienia farmazonu Jak blisko jest z rynsztoka do tronu O szczerej przyjaźni, której się nie traci O tym ilu łbów udawało braci W biurku w szafce gruby plik listów A w niej więcej prawilności niż miało i trzystu Dalej ci podpowiem jadąc tym tematem Przemyśl to dwa razy zanim kogoś nazwiesz bratem O milionach kłamstw i tandety strzyków O napompowanych koksach udających zawodników O bliznach na twarzy, które są bezcenne Dały do myślenia tak jak noce bezsenne O bestialskim ojcu, patologii w domu O tym pięciolatek nie mówił nikomu O bezradnej matce, której ciężko samej Wychowywać syna, słuchaj tego dalej O niesprawiedliwości i chorym systemie O dobrych chłopakach noszących jego brzemię O zmianach na lepsze, które wyszły z doświadczenia O ubogich ludziach, których nikt nie docenia O głodnych dzieciach bez śniadania w szkole Zamiast o aferach to dostrzegać wolę O tym jak trudno radzić se samemu O tym, że trudniej wybacza się bliskiemu Mógłbym opowiadać nie widząc zakończenia że bardziej od ran bolą przykre wspomnienia O tym jak wątpiłem, że na ludzi kiedyś wyjdę A więcej ci opowiem jak do ciebie przyjdę Bezimienni, Sokół Mógłbym ci opowiedzieć [Zwrotka 3: Sokół] Mógłbym ci opowiedzieć o wzroku czyjejś matki Gdy jej syn poszedł siedzieć O wzroku matki, kiedy urodziła syna O wzroku syna, gdy matka zawodzi O tym jak się jak się czujesz kiedy ktoś odchodzi O uśmiechniętych oczach ukochanej mojej O najpiękniejszych nocach wtulonych we dwoje Mógłbym opowiedzieć, ale cenię prywatność Po co ma im psuć krew znów zawiść i zazdrość Mógłbym ci opowiedzieć własne wspomnienia Kiedy radość wygranej tłumiły wyrzuty sumienia Zawsze w porządku, zawsze charakterny Sokół Tak jak ty byłem naiwną ofiarą bloków Miłość, tylko ona nas wyzwoli Bo lepiej jest nie walczyć, kiedy walka jest o nic Lepiej trzy razy stracić niż raz się wpierdolić I pamiętaj o tym towarzyszu niedoli