[Zwrotka 3: Kamgur] Solitude Odpuść, w powietrzu sunę Monsunem, rozumem szukam Próbuje zrozumieć Dlaczego gdy próbuje Zbliżyć się to ludzie Tak jakoś sobie sami Oddalamy do otchłani W sumie padł trupem Wyciągnął lupę, skutek: X na mapie, jak nic Fix dusz, skarb, kuter Nie pomyl tego z łupem Emocje są zatrute Czasami w głąb siebie Zwierciadłami, lekiem <- w sumie -> nas nie zrozumiesz Jestem jednostką z marzeniami Która chce coś zmienić Czujesz? ogółem Nasz świat jest zwariowany Nie dałbyś wcale rady My tak mamy Wiecznie nie spełnione plany Plamy krwi i kawy, potu oczu Z popękanymi żyłami Ze zmęczenia jesteśmy w stanie zabić Za słowo, za zdanie Za wolność i oddanie To znane z wiatrakami wojowanie To wciąż za nos wodzi nami kaganiec Każdy inny pojedynczy to jakby wybraniec Znasz to uczucie kiedy to losu igranie Sekretami jak Twin Peaks Karła taniec, realiów kuksaniec Nie ma opcji, lustro, że się poddajesz Otoczenie ucichło, samo przyjdzie rozwiązanie (samo przyjdzie rozwiązanie) Zjednoczenie z ciszą życie to gra, idę dalej...