Kiedyś siedzieliśmy na ławce, koło boiska Każdy wymyślał marzenia, wierząc, że je wykorzysta Nie było granic w myślach – dzieciak mówił na głos Że w przyszłości będzie obrońcą jak Roberto Carlos Z taką werwą wartość wygłaszaliśmy Nie baliśmy się pragnąć, do celów szliśmy Choćby po trupach, każdy chciał mieć domek w górach A fura akurat dla Arka, to nie była bzdura Choćby Ferrara, czy Porsche, a nawet droższe Chłopaki cały czas na ośce robili postęp Każdy chciał zgarnąć forsę i to potężną Plany na przyszłość, to Hip-Hop – nie kojarz z nędzą. Myśleliśmy, że najlepsze przed nami Dopóki każdy z nas nie stracił wiary Świat podyktował nam szlak i zabrał dary I każdy z nas zamiast trwać, to zamilkł Ale bez panik! Nie wszystko trafił szlag Mam źródło wody, z której można brać I nie byle trwać i gasić pragnienie Ale czerpać tyle, że aż się przeleje. Jestem prostym człowiekiem, przeżyłem nawrócenie Bóg mnie wybrał bym głosił Jego moc na scenie I błogosławi, jak widzisz ten bogaty projekt Wszystko jest w Jego rękach, przy czym ja robię swoje Bóg dał mi kontakty, ludzi i sprzęty Byś mógł usłyszeć, że ten projekt nie jest przeciętny Świat jest przepiękny, ja biorę z niego konkret Kiedyś widziałem gościa w telewizji, dziś zbijam mu piątkę Wiem, że to co robię jest dobre Nie chodzi mi tu o jakość, choć to nie takie proste Jakoś tak wyszło, że Hip-Hop – za nim idę w ciemno Dziś wiem, że jestem sobą i najlepsze przede mną.