[Zwrotka 1] Dawno miało mnie tu nie być niby zajawka na moment Odkąd rap pływa mi we krwi to gówno jest nieskończone Przerobiłem polską scenę, jest tu kilka dobrych ekip Niektórzy są spoko w rapie a jako ludzie to śmieci Sam mam w pizdu za uszami i nie spadłem tu z nieba Przerobiony miałem w sobie tablicę Mendelej**a Lecz po upadku trzeba było się jakoś pozbierać Pewnie nie raz będę się jeszcze z tej ziemi zbierał Jestem napędzany złym ale też widzę dobro Nie potrzebuję Boga, by się nim zasłaniać książką Gdy miałem problem trzeba było wyjść jakoś z mordą Staram się odbierać jak komedię ten horror Pierdolony ogrom myślą że zżera mi mózg jak rak Sram na wszystkich bo kto kurwa jak nie ja To nie przez jakiś fart, mówię to z tego miejsca To prawda nie mam serca, zostawiłem je na wersach [DJ Soina] [Zwrotka 2] Spędzałem nocki w bramach, w centrum mej mieściny Waliłem wódę w kanał tak normalnie bez przyczyny Możesz nie chcieć tego słuchać, mówiąc kończ te wypociny Lecz będę gadał to w kółko jakbyś odpalił vinyl Lecimy na wyżyny, bit kopie jak wiadro Łapiemy kości jak w Sambo albo jak Carambo Larmok, który oddaje wam na odsłuchy Puść to tak głośno żeby słyszał nawet głuchy Nie odczuwam skruchy, oczy dookoła głowy mam Widzę jak lamusy mówią, co znów narobiłem ja Weź wykurwiaj, póki daję na to czas Wyciągnę chuja z tej suki i położę Ci na twarz To nienormalny rap, niemoralny jak większość Po śmierci wszystkich nas, tak czy siak czeka piekło Oto zawrotna prędkość, nie próbuj zatrzymać bestii To jak próba zatrzymania tira wózkiem dziecięcym [DJ Soina] [Zwrotka 3] Oddaje szacunek graczom, którzy wyrobili markę Bo już paru studenciaków przyszło się wypłakać w kartkę Jestem nietolerancyjny, mam zasady twarde Będziesz miał kolory tęczy, jak Cię zacznę dusić kablem Oto underground, Kolumbijski sort Czyści łeb tak, jak konta Amber Gold Szybki cios - kontra, lecę jak pocisk z Colta W czaszkę, kawałki mózgu latają po kątach Twardo po ziemi stąpam, na bicie skręcam bebechy Puść to na pełnej [?] i wciśnij gaz do dechy Lewym pasem przez miasto, które i tak jest nasze Ludzie stoją na baczność, gdy my wyznaczamy trasę Z czasem zrozumiałem, nie zatrzymam tego żywcem To siedzi we mnie na amen jak choroby genetyczne Pierdolę system, prosto w przełyk Masz problem, a ja mam w dupie Twoje problemy [DJ Soina] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]